Był rok 1483. Czy modlitwy tego pustelnika uzdrowiły francuskiego władcę?
Gdy Ludwik XI, król Francji, poważnie zachorował jego dwór wpadł w panikę. Od razu wezwano medyków, a ci niezwłocznie podjęli wysiłki, by zaradzić królewskiej niemocy. Gra szła o dużą stawkę, bo ocalone życie króla miało swoją wymierną cenę. Cóż jednak z tego, skoro cały ich lekarski kunszt okazał się niewystarczający, żeby zatrzymać uchodzące z ciała życie. I wtedy pośród królewskich doradców pojawił się pewien człowiek, który opowiedział zasłyszaną w Rzymie historię o słynącym z cudów, radykalnym pustelniku, mieszkającym niedaleko małego miasteczka w Kalabrii. Natychmiast wysłano więc poselstwo do papieża, Sykstusa IV, i dzisiejszy patron, św. Franciszek z Paoli, założyciel minimitów, braci najmniejszych, trafił z dalekiego krańca Włoch wprost na dwór królewski w Paryżu. Był rok 1483. Czy modlitwy tego pustelnika uzdrowiły francuskiego władcę? Nie, bo to nie w jego rękach spoczywał los monarchy. Św. Franciszek z Paoli dokonał tam jednak innego cudu, z którego zasłynął tak bardzo, że już aż do swojej śmierci 2 kwietnia 1507 roku przebywał i działał we Francji. Oto w miejsce spektakularnego uleczenia z przypadłości ciała, Ludwik XI został przez naszego przybysza z Włoch przygotowany do chrześcijańskiej śmierci. Uzdrowiony zaś na duchu, na jego rękach spokojnie odszedł do Boga.