- Nas wszystkich łączy najważniejsza wartość w życiu - uważa jedna z uczestniczek ogólnopolskiego finału 32. Olimpiady Teologii Katolickiej w Płocku; konkursu, z którego młodzież wynosi wiedzę i konkretne nagrody, ale też przyjaźnie i przekonanie, że wierzący nastolatek to nie "wymarły gatunek".
- Na pewno w sercu zostają ludzie, a są tu osoby z całej Polski. I ja na przykład, jeśli pojadę do diecezji kieleckiej, to wiem, że będę miał tam nowego przyjaciela - mówił Jakub Mróz z Inowrocławia, wskazując na Konrada Seredykę. - I ja tak samo, jeśli chodzi o Inowrocław - wtórował nowopoznanemu koledze Konrad. - Każdy z nas się przygotowywał i było wiele zarwanych nocy. To trzeba mocno podkreślić. To naprawdę ciężkie rzeczy, tu nie pytają o oczywistości, i tak samo było na każdy etapie. Dlatego naprawdę cieszę się, że wziąłem w udział w tej olimpiadzie. A abstrahując już od samej olimpiady i teologii, to mnie w Płocku zachwyciło Muzeum Mazowieckie, które oglądaliśmy z jego dziełami sztuki i przyjazna atmosfera tego miasta - dodał Konrad.
- Szczerze mówiąc Płock jako "miasto Bożego Miłosierdzia" to było dla mnie odkrycie. Wcześniej kojarzyłem sam obraz Jezusa Miłosiernego. Ta olimpiada pozwoliła mi nie tylko poznać historię tego objawienia, ale i jego sedno, że tu chodzi o coś więcej, niż tylko obrazek, który dostajemy na lekcji religii. Że tu chodzi o tego Jezusa, którego Miłosierdzie jest większe niż gniew, niż nas grzech. I to jest niesamowite, takie żywe doświadczenie - dzielił się Jakub Mróz.
W pamięci Michaliny Anny Macyk na pewno zostanie piątkowy koncert utworów o miłosierdziu w Państwowej Szkole Muzycznej. - Sama bym chętnie zaśpiewała w takim zespole. Podoba mi się również sam Płock; to piękne miasto z widokiem na Wisłę. A sama olimpiada? Myślę, że ten konkurs pozwala nie tylko pogłębiać swoją wiarę, odnaleźć swoją drogę, inspirować się, ale niesie też konkretne korzyści, jak indeksy na studia i cenne nagrody. Poza tym, możemy poznać bardzo dużo ludzi - mówiła Michalina, która starowała już w gimnazjum w konkursach o podobnej tematyce, a udział w tej olimpiadzie był dla niej dużym sukcesem.
Dla Laury Szewczyk z Sierpca i Natalii Bober z Ciechanowa, które reprezentowały naszą diecezję na tym ogólnopolskim etapie, OTK to piękne przyjaźnie i czas pogłębienie wiary. Mówiły nawet o swoistych rekolekcjach. - Sam test wydawał się zaledwie małym punktem, małym dodatkiem w całym programie olimpiady. Mam wrażenie, że równie ważne było wymienienie się wiedzą, bo jednak tyle osób tu się spotkało, które przez 5 miesięcy żyło tą olimpiadą. Płock jest mi znany, bo uczę się w Małachowiance, ale myślę, że teraz, to wszystko o czym uczyliśmy się do olimpiady, tych wszystkich miejsce można było dotknąć. Dla mnie ten czas był jak rekolekcje - mówiła Laura.
- Ten test był ważną częścią, ale rzeczywiście najważniejsze było się spotkać. Jeśli chodzi o sam Płock, to dla mnie to były rzeczy nowe. Na przykład nie miałam jeszcze okazji być w katedrze. Myślę, że po olimpiadzie zostanie wiedza, a uczyłam się przede wszystkim dla siebie. Mam grupę oazową i będę mogła przekazywać tę wiedzę młodszym. Poza tym, łączy nas tu najważniejsza wartość w życiu. Wszyscy mamy jednego Boga, i zbieramy się tu tak naprawdę dla Niego. Dlatego te znajomości są takie budujące - stwierdziła Natalia Bober podczas sobotniego finału.
To, natomiast, co zaobserwowali organizatorzy i opiekunowie, to fakt, że wielu z tych młodych ludzi skorzystało z tego czasu w wymiarze sakramentalnym. - Podczas Mszy św. do konfesjonału ustawiały się długie kolejki. Bardzo wielu z uczestników OTK przystąpiło do sakramentu spowiedzi - zauważył ks. dr Grzegorz Zakrzewski, dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnego Płockiej.