Ma 82 lata i trudno poznać w niej tę kobietę, którą kiedyś była.
Ma 82 lata i trudno poznać w niej tę kobietę, którą kiedyś była. Raz, że jej uroda dawno już przeminęła, a w XV wieku czas nie obchodzi się z ludźmi łaskawie. Dwa, że nie ma przy niej męża, barona de Silly, który od pół wieku spoczywa w rodzinnej krypcie na rodowym zamku. Przeżyła z nim wspólnie kilka lat, zanim zabrała go jej wojna. Byli zgodnym małżeństwem, złożyli wspólnie ślub czystości, by móc w pełni poświęcić się służbie poddanym i potrzebującym. Teraz jednak nie ma przy niej męża, a ona sama nie mieszka na zamku, z którego została wyrzucona jako bezdzietna wdowa. I to trzecia różnica, która sprawia, że błogosławiona Joanna Maria de Maille jest tak niepodobna do tej francuskiej arystokratki, jaką była przed półwieczem. Jej mieszkaniem jest skromny pokoik przylegający do klasztoru franciszkanów w Tours. Jej całym życiem - pobliski szpital, w którym pracuje jako posługaczka. Żeby nic innego nie odciągało jej od tej służby chorym i potrzebującym, bł. Joanna Maria de Maille ponawia ślub czystości w obecności miejscowego biskupa. Mijają kolejne lata, do szpitala w Tours przybywają nowi chorzy, a tam zawsze jest ona. W końcu 28 marca 1414 roku odchodzi, by swoją służbę kontynuować w niebie. Jest przecież patronką wdów, wygnańców i emigrantów, czyli sporej rzeszy ludzi, którzy nagle stracili pewny grunt pod nogami.