Jakub Bałtroszewicz, prezes Fundacji JEDEN Z NAS, w mediach społecznościowych opowiedział swoją historię ocaleńca przed aborcją.
Wszystko – jak mówi Jakub Bałtroszewicz – zaczęło się już w dzieciństwie. Jest jedynakiem, a upierał się, że ma siostrzyczkę, dla której odkładał ciastka czy zabawki. Podświadomie czuł obecność kogoś bliskiego. W dniu osiemnastych urodzin dowiedział się od swojej mamy, że zanim się począł ona dokonała aborcji za namową jego taty. – Kiedy się dowiedziałem, że miałem rodzeństwo, ale jego życie zostało zakończone w ten sposób, to mnie w jakiś sposób połamało – wyznaje Bałtroszewicz i zwraca uwagę na traumę swojej mamy, która przez wiele lat mierzyła się z syndromem postaborcyjnym. Dodatkowym szokiem była informacja, że mały Jakub też miał być abortowany, ale mama dosłownie uciekła ze szpitala i ocaliła jego życie.
– Postanowiłem zaangażować się, by nie tylko uchronić kobiety przed tą straszną traumą aborcji, ale by również rodzeństwo dzieci abortowanych nie musiało doświadczać tej pustki, którą ja, niestety, jako młody człowiek, doświadczałem i poniekąd nadal doświadczam – słyszymy w świadectwie. – Cały czas czuję w sobie poczucie niesprawiedliwości, że jestem jedynakiem, a nie tak miało być. Jestem bratem dziecka, które zginęło w wyniku aborcji – dodaje.
W dalszej części opowiada historię swojego zaangażowania w zbieranie podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską „Jeden z nas", której celem było wyeliminowanie finansowania z pieniędzy Unii Europejskiej aborcji – szczególnie w krajach trzeciego świata. W wyniku tych działań założył w Polsce Fundację JEDEN Z NAS, u której początku było pięciu chłopaków zwracających uwagę na odpowiedzialność mężczyzny za aborcję. Bałtroszewicz hasło „mój brzuch – moja sprawa" nazywa makiawelicznym, bo taka postawa nie daje wolności kobiecie, a pozbawia odpowiedzialności mężczyznę.
W kontekście traumy, jaką przeżyła jego mama, Jakub Bałtroszewicz podkreśla, że organizacji pro-life nie powinno budować się w oparciu o model wojny i potępienia kobiet. – Moim marzeniem jest budowanie takiej otwartości organizacji pozarządowej, dzięki której kobieta rozważająca aborcję nie będzie się bała do mnie przyjść i porozmawiać na ten temat; nie będzie się bała, że będzie osądzono, potępiona, wyśmiana, że zostanie nie tylko bez pomocy, ale będzie się czuła jeszcze gorzej, niż przed rozmową ze mną – mówi prezes Fundacji JEDEN Z NAS zaznaczając, że rolą organizacji pro-life jest niejako zastępowanie wsparcia, jakie kobieta rozważająca aborcję powinna otrzymać ze strony ojca, męża, chłopaka. Bałtroszewicz wskazuje też na towarzyszenie kobiecie, by dziecko urodziła, a jeżeli nie jest gotowa na macierzyństwo, to być może oddała je do adopcji.
Prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia i Rodziny zwraca uwagę na pewien paradoks większej akceptacji aborcji niż oddania dziecka do adopcji, kiedy to powszechnie myśli się o takiej kobiecie jako „wyrodnej matce zostawiającej swoje dziecko". – Dzisiaj aborcja jest bardziej akceptowalna, jako pewien wybór, jeżeli chodzi o macierzyństwo, niż powierzenie dziecka, które się urodziło do adopcji kobiecie, która je pokocha całym sercem – mówi i dodaje, że Fundacja JEDEN Z NAS chce wpływać na zmianę mentalności, która pomoże zaakceptować adopcję, jako najwłaściwszy wybór dla kobiety, która nie jest gotowa na macierzyństwo.
Jakub Bałtroszewicz w działania pro-life zaangażowany jest od blisko dziesięciu lat. Jest prezesem Fundacji JEDEN Z NAS i prezesem Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia i Rodziny, która zrzesza tego typu organizacje nad Wisłą, a także sekretarzem generalnym Europejskiej Federacji ONE OF US skupiającej kilkadziesiąt organizacji pro-life w Europie. W tym czasie odwiedza szkoły, daje świadectwo, wygłasza wykłady, spotyka się z politykami. – Jeżeli moją pracą, moim świadectwem udało się ocalić życie jednego dziecka, to tak naprawdę ocaliłem cały wszechświat. Wszechświat, w którym to dziecko się urodzi, będzie dorastało, skończy szkołę, będzie miało rodzinę. Jeżeli to się udało, to znaczy, że wszystko, co robię, czemu poświęciłem swoje życie zawodowe, ma sens i ma wartość. Jeżeli to się uda, będę spełnionymi człowiekiem – kończy swoje świadectwo Jakub Bałtroszewicz.