Po dwóch tygodniach wojny na Ukrainie prezydent Rosji Władimir Putin rozpoczął represje przeciw swemu ukochanemu resortowi – Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB, dawny KGB).
Zdaniem rosyjskich dziennikarzy-analityków Andrieja Sołdatowa i Iriny Bogdan, którzy od lat zajmują się rosyjskimi służbami specjalnymi, "pod nóż" poszedł tzw. 5. wydział FSB, którego kierownictwo miało się znaleźć w areszcie domowym. Powodem tej decyzji miały być niskiej jakości dane wywiadowcze nt. sytuacji na Ukrainie i złe wydawanie pieniędzy, przeznaczonych na działania operacyjne. Na razie brak jest oficjalnego potwierdzenia tej wiadomości.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Niezależny rosyjski portal "Meduza" przypomniał, że piąty wydział, czyli Służba Informacji Operacyjnej i Kontaktów Międzynarodowych, zajmuje się kontaktami FSB z partnerami zagranicznymi, m.in. z amerykańskimi. W ramach tej Służby istnieje osławiony Departament Informacji Operacyjnej (DOI), pełniący funkcję wywiadu zewnętrznego FSB. Następczyni KGB otrzymała prawo prowadzenia operacji za granicą pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy dyrektoram 5. Służby był właśnie W. Putin. Wtedy też w łonie FSB powstał nowy zarząd, któremu zlecono przeprowadzanie działań wywiadowczych na obszarze byłego ZSRR.
Gdy "kolorowe rewolucje" doprowadziły do ustąpienia wielu prokremlowskich przywódców w republikach postsowieckich, nowy zarząd otrzymał zadanie utrzymania za wszelką cenę tych krajów w sferze wpływów Rosji. W 2004 podniesiono status zarządu, przekształcając go we wspomniany pełnoprawny Departament Informacji Operacyjnej. Wkrótce na jego czele stanął nowy szef – Siergiej Biesieda, który wcześniej pracował w wydziale FSB, zajmującym się administracją prezydenta Rosji, z którą miał znakomite kontakty. Niebawem oficerowie DOI zaczęli się pojawiać na Białorusi, w Mołdawii i Abchazji, okazało się wówczas, że głównym ich zadaniem nie było klasyczne szpiegostwo, lecz popieranie promoskiewskich kandydatów w miejscowych wyborach. Ale na całym obszarze postsowieckim szczególne miejsce w priorytetach DOI zajmowała Ukraina.
W czerwcu 2010 pojawiła się strona o wymownym tytule lubyanskayapravda.com («Łubiańska Prawda»), na której znalazły się tajne dokumenty FSB. Można tam było zapoznać się m.in. z raportami Departamentu, skierowanymi wprost do Putina. W jednym z nich była mowa o dokumencie, celowo sfałszowanym w celu zachwiania stosunkami Ukrainy z Turkmenistanem – chodziło o nieprawdziwe rozliczenie ukraińskich służb specjalnych z finansowania opozycji turkmeńskiej. Było to klasyczne aktywne posunięcie FSB: DOI przekazał fałszywy raport ukraińskim środkom przekazu, ale później nastąpiło coś nieprzewidzianego – wywiad rosyjski (SWR) uznał ten raport za prawdziwy i przekazał go Kremlowi. Biesieda wyraźnie był dumny z siebie, gdy opisywał całe zdarzenie głowie państwa.
W odpowiedzi na pojawiające się w tej sytuacji pytania: czy w FSB są jeszcze zawodowcy, co będzie z jej pracownikami, którzy prawdopodobnie otruli Nawalnego i czy to Putin kieruje FSB czy może Służba nim, A. Sołdatow przypomniał kilka faktów. W kwietniu 2014 MSZ Ukrainy skierował do swych rosyjskich kolegów prośbę o przesłuchanie Biesiedy. Według Kijowa przebywał on w stolicy Ukrainy 20-21 lutego tegoż roku, gdy trwała jeszcze rewolucja na Majdanie. Dla władz ukraińskich był to ważny czynnik w ramach śledztwa przestępstw popełnionych w czasie masowych akcji w Kijowie w okresie 18-22 lutego 2014 (chodziło o brutalne rozpędzenie protestujących z użyciem broni palnej, wskutek czego zginęli ludzie - przyp. "Meduzy").
FSB musiała potwierdzić, że S. Biesieda rzeczywiście przebywał w Kijowie 20-21 lutego, ale jakoby tylko w celu sprawdzenia stopnia ochrony ambasady rosyjskiej, w co jednak nikt nie uwierzył. Sołdatow przypomniał, że od 2014 Biesieda jest objęty sankcjami USA i Unii Europejskiej. Mimo wszystko jednak całe to zdarzenie zupełnie nie wpłynęło na pozycje 5. Służby i agenci DOI nadal zbierali informacje wywiadowcze na Ukrainie, werbowali źródła informacji i prowadzili działalność wywrotową.
I to właśnie ta Służba odpowiadała za przekazywane Putinowi wiadomości o wydarzeniach politycznych na Ukrainie w przededniu wtargnięcia Rosji do tego kraju. I wydaje się, że po dwóch tygodniach tej wojny do prezydenta Rosji dotarło wreszcie, że po prostu wprowadzono go w błąd: 5. Służba, bojąc się gniewu głowy państwa, dostarczała mu takie informacje, jakie chciał usłyszeć i przeczytać. A. Sołdatow i I. Bogdan twierdzą, powołując się na własne źródła, że Biesieda i jego zastępca znajduje się obecnie w areszcie domowym. Zarzuca się im niezgodne z przeznaczeniem wykorzystanie środków przeznaczonych na operacje i złą jakość danych wywiadowczych.