Papieski jałmużnik przekazał, że misja ma wymiar przede wszystkim duchowy. "Jadę na Ukrainę, żeby być z tymi ludźmi i zawieźć im błogosławieństwo Ojca Świętego. Powiedzieć im nie tylko, że nie są sami, ale oprócz broni i tego, co czynią, by wyzwolić swoją ojczyznę – to modlitwa jest najsilniejszą bronią, jaką mamy, tylko trzeba uwierzyć, że może ona góry przenosić, a co dopiero zatrzymać wojnę" – powiedział w Lublinie kard. Krajewski, który razem z kardynałem Michaelem Czernym został wysłany przez papieża na Ukrainę.
Podkreślił, że obecnie Ukraińcy zwyciężają duchowo i militarnie, ale tylko dlatego, że są tak zjednoczeni. "Nie siła oręża, ale siła ducha jest bardzo ważna" – dodał kardynał, zapewniając, że papież pamięta o narodzie ukraińskim i codziennie modli się za niego.
Kardynał zapytany o to, czy boi się wyjazdu na Ukrainę, odpowiedział, że "boi się, ale gniewu Boga".
"Boję się, że mogę go nie reprezentować, że mogę go zasłaniać swoją osobą. Natomiast o inne rzeczy nie muszę się bać, to On jest błogosławieństwem, więc jak występujemy w jego imieniu, to zawsze jest to droga właściwa" – zaznaczył papieski jałmużnik.
Nawiązując do pomocy humanitarnej na rzecz Ukrainy, zapewnił, że Kościół jest w stałym kontakcie z parafiami ukraińskimi i przekazuje potrzebne środki drogą dyplomatyczną.
"Jak widzimy, na dzisiaj, też tutaj w Caritasie, nic nie brakuje. Jest bardzo wysoka temperatura tej pomocy. Dzisiaj mamy serce na dłoni, natomiast za parę dni, za parę tygodni nikt z nas nie wie, co będzie" – zwrócił uwagę.(PAP)