Wojna. To słowo jest ostatnio odmieniane przez wszystkie przypadki w mediach.
Wojna. To słowo jest ostatnio odmieniane przez wszystkie przypadki w mediach. Jej widmo nas przeraża, ale warto pamiętać, że to wojnie zawdzięcza odkrycie swojej życiowej drogi dzisiejsza patronka. I nie, wcale nie była żołnierką. W jej czasach, to jest w połowie XIX wieku w Hiszpanii, mogła być tylko tej wojny ofiarą. Paula Montal, prosta dziewczyna i koronkarka. A jednak na skutek wojennych działań, jakie przez 6 lat przetaczały się przez jej rodzinne okolice, utwierdziła się w przekonaniu, że nie można tylko liczyć na mężczyzn, a jedynym prawdziwym orężem w zmaganiu ze światem jest… wiedza. I to wiedza, w którą uzbroić należy kobiety i dziewczęta, takie same jak ona, by przestały być ofiarami wojen. „Należy bronić rodziny” – pisała - „Należy kształcić dziewczęta i żyć w bojaźni Bożej”. To był jej cały plan. Szalony? Tak potraktowali to jej sąsiedzi, choć od lat pomagała proboszczowi w duchowym i zawodowym formowaniu okolicznych dziewcząt. Zatem opuściła rodzinne okolice i w Figueras, w miejscowości na pograniczu Hiszpanii i Francji, w roku 1829 założyła pierwszą publiczną, darmową szkołę dla dziewcząt. A kiedy jej pierwsze absolwentki wyszły w świat nie tylko z umiejętnością czytania i pisania, ale też haftowania i prowadzenia handlu, że o duchowej formacji nie wspomnę... o, wtedy okazało się, że dzieło życia naszej dzisiejszej patronki, św. Pauli Montal okazało się opatrznościowe. Czy zatrzymało wojny? Nie. Ale zmieniło ludzi.