Zwykle mawia się, gdzie diabeł nie może tam babę pośle.
Zwykle mawia się, gdzie diabeł nie może tam babę pośle. To bardzo krzywdzące przysłowie. A do tego nieprawdziwe. Przynajmniej w odniesieniu do dzisiejszego patrona. On dzięki babie sięgnął nieba. Ale zacznijmy od początku : Etelbert jako ośmiolatek, po śmierci swego ojca, obejmuje tron jednego z licznych wówczas w Anglii małych królestw. I szybko się okazuje, że to urodzony materiał na władcę. Króluje nieprzerwanie przez 56 lat i jeszcze umiera śmiercią naturalną, co dla miłośników "Gry o tron" wydawać się może jakąś bajką. Tworzy zresztą w tym czasie nawet prawdziwą unię królów angielskich. Jednak na kartach historii zapisuje się także jako pierwszy chrześcijański władca w Anglii. I tutaj właśnie pojawia się córka króla Merowingów frankońskich, Chariberta. To ona przyjmuje oświadczyny Etelberta i swoją łagodnością jedna serce swego męża dla Kościoła. I tak oto ten poganin z urodzenia, po 36 latach życia przyjmuje w końcu chrzest. Mało tego, porozumiewa się z papieżem i poprosi o przysłanie misjonarzy. A gdy w Wielkanoc 597 roku stają oni w końcu, na czele ze św. Augustynem z Canterbury, na angielskim wybrzeżu, to oprócz brzydkiej pogody wita ich również kto? Nasz dzisiejszy patron święty Etelbert I razem z babą, przepraszam, kobietą, której sporo zawdzięcza – królową Bertą.