Nie żyje od niemal 700 lat, nigdy nie słyszał o Polsce, a może być lekarstwem dla naszych współczesnych bolączek. Kto taki? Corrado Confalonieri.
Nie żyje od niemal 700 lat, nigdy nie słyszał o Polsce, a może być lekarstwem dla naszych współczesnych bolączek. Kto taki? Corrado Confalonieri. Urodził się w szlacheckiej rodzinie, która nie tylko od lat zamieszkiwała włoską Piacenzę, ale miała także rozległe lenna wokół tego miasta, Pewnego razu, gdzieś około roku 1313 udał się wraz z bliskimi na polowanie w pobliskie lasy. Ponieważ nie przebiegało ono zgodnie z jego wolą, Corrado nakazał podpalić zarośla, by wypłoszyć zwierzynę. Niestety na skutek zmiany wiatru od krzaków zajął się las, a potem zabudowania w okolicznych wioskach. Nikt jednak nie powiązał tej sprawy z Corrado, bo ten uciekł, a ogień zatarł ślady. Niestety pożar potraktowany został w Piacenzy nie jako wydarzenie losowe, tylko zamach na sprawujących w niej władzę zwolenników cesarza. Zasadniczo Corrado powinien się nawet z tego cieszyć, bo on i jego rodzina sprzyjali papieżowi. Jednak gdy władca Piacenzy skazał na śmierć za podpalenie lasu Bogu ducha winnego chłopa, Corrado stawił się przed swoim wrogiem politycznym i przyznał do winy. Stracił wtedy rodzinny majątek i dobre imię, ale ocalił swoje człowieczeństwo. A po wielu latach pokutnego życia, którym chciał naprawić wyrządzone ludziom krzywdy zyskał coś jeszcze: chwałę nieba, jako św. Konrad z Piacenzy. Patron cywilnej odwagi ponad politycznymi podziałami.