Często nasze wyobrażenie o czyjejś świętości sprowadzamy do jednostkowego heroizmu, który dokonuje się na drodze wiary.
Często nasze wyobrażenie o czyjejś świętości sprowadzamy do jednostkowego heroizmu, który dokonuje się na drodze wiary. I zasadniczo jest to trafne spostrzeżenie tyle, że owe kroki na drodze do nieba nasz święty stawia na ziemi, pośród innych ludzi. Ludzi, którzy z Bożej woli nie tylko pomagają mu w tej wędrówce, ale wręcz wytyczają jej azymut. Przykład? Bł. Klara Ludwika Szczęsna, szóste z siedmiorga dzieci w ubogiej wiejskiej rodzinie w połowie XIX wieku. Kto nadał kierunek jej religijności, opartej na miłosiernym służeniu innym? Mama. A gdy tato próbował wyznaczyć jej nowy życiowy cel – zamążpójście – nasza patronka uciekła z domu. Ta decyzja sprawiła, że jej życiowe drogi skrzyżowały się z bł. o. Honoratem Koźmińskim, który zaprosił Klarę Ludwikę do założonego właśnie w ukryciu przed zaborcami zgromadzenia. Przez 10 lat zajmowała się więc cichym ewangelizowaniem i pomocą dziewczętom służącym w domach mieszczan. A gdy nabrała już pewności, że to właśnie będzie robić do końca życia, na jej drodze stanął bł. Józef Sebastian Pelczar, biskup przemyski i wyznaczył nowy kierunek wędrówki do nieba. I to na tej drodze Klara Ludwika Szczęsna nie tylko założyła nowe zakonne zgromadzenie, popularne 'sercanki', ale pomagając innym, 'wespół w zespół' – że się tak wyrażę - osiągnęła chwałę nieba, co Kościół oficjalnie potwierdził w roku 2015.