Trudno nam dzisiaj zrozumieć św. Oskara, biskupa i misjonarza z IX wieku.
Trudno nam dzisiaj zrozumieć św. Oskara, biskupa i misjonarza z IX wieku. To bowiem człowiek wczesnego średniowiecza. Licznych plemion i królestw, ciągłych intryg i wojennych wypraw. Chrześcijaństwo jest w tym świecie strategiczną opcją, a nie Dobrą Nowiną. I św. Oskar ma tego świadomość, gdy jako benedyktyn i biskup Hamburga udaje się z błogosławieństwem Ludwika Pobożnego, króla Franków i cesarza rzymskiego, chrystianizować Duńczyków i Szwedów. Ci pierwsi godzą się przyjąć jego racje, bo przychodzi do nich wraz z wyrzuconym przez nich królem Haraldem Klakiem. Ci drudzy decydują o budowie pierwszego kościoła na terenie Szwecji, w miejscowości Birka w roku 830, bo tak wskazało… ciągnięcie losów. Gdzie zatem sytuuje się świętość naszego dzisiejszego patrona? W wytrwałości, odwadze i wierności Bogu nawet w tak niesprzyjających warunkach, w czym podtrzymywały go słowa z Ksiegi Izajasza: "Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi". W czasach św. Oskara północny kraniec świata znajdował się bowiem na terytorium Szwecji. Nic dziwnego, że po swojej śmierci 3 lutego 865 roku został nazwany Apostołem Północy i niemal od razu wyniesiony do chwały ołtarzy.