Filozofia komunizmu nauczała, że wszelka moralność zależy od metod produkcji, toteż rodzina kapitalistyczna opiera się na kapitale lub indywidualnym zysku, i że „rodzina zniknie wraz z kapitałem”.
Skoro rodzina opiera się na ekonomii, uznającej własność prywatną i wypływające z niej prawo dziedziczenia, a także na dominacji męża nad żoną, ponieważ to on otrzymuje kopertę z wynagrodzeniem od pracodawcy, jeśli zlikwiduje się zasadę dziedziczenia i da się kobietom równe prawa z mężczyznami, wnet pozbędziemy się rodziny. A co z miłością? Jak twierdziła radziecka propagandystka Aleksandra Kołłontaj, miłość jest szklanką wody, którą się pije, aby zaspokoić pragnienie. Pijesz wodę i zapominasz o szklance, a zatem cieszysz się przyjemnością, nie zwracając uwagi na osobę. W zgodzie z sowieckim kodeksem rodzinnym małżonkowie mogą się rozwieść w każdej chwili. Widać, skąd się wzięła inspiracja dla współczesnego podejścia do miłości.
Tymczasem prawdziwa miłość przyszła do nas z nieba. Narodziła się na wzgórzu zwanym Kalwarią, w piątek zwany dziś Wielkim. Był to ogień, który zapłonął w pewnym Człowieku ukrzyżowanym za grzechy świata, a jego szczyt miał miejsce w dniu zesłania Ducha Świętego, i pokazał się w postaci płonących języków, a potem przyjął postać męczeństwa, mistycyzmu, działalności misjonarskiej i apostolatu. Ludzie byli tak pochłonięci pasją miłości, że opuszczali domy, aby głosić Dobrą Nowinę. Przez pokolenia ta pochodnia była przekazywana i miliony tak bardzo kochały swego Pana, że żadne pochlebstwa na ziemi nie mogły zmusić ich do odwrócenia się od tego, co sprawiało, że wszelkie rzeczy na ziemi wydawały się próżne. Powodowała, że niektórzy chcieli oddać wszystko Boskiemu Ukochanemu. W ten sposób narodził się ślub ubóstwa. Inspirowała młodych, aby oddać wszystko Bogu, a ponieważ to, co najlepsze, nie jest w ciele, ale w duszy, narodził się ślub czystości. Nakłaniała też do wyrzekania się własnej woli, aby utożsamić się z wolą Tego, którego pokochali. Tak narodził się ślub posłuszeństwa. To rodzaj ognia i miłości, których nam brakuje we wszelkiej miłości.
Tymczasem prawdziwa miłość przyszła do nas z nieba. Narodziła się na wzgórzu zwanym Kalwarią, w piątek zwany dziś Wielkim. Był to ogień, który zapłonął w pewnym Człowieku ukrzyżowanym za grzechy świata, a jego szczyt miał miejsce w dniu zesłania Ducha Świętego, i pokazał się w postaci płonących języków, a potem przyjął postać męczeństwa, mistycyzmu, działalności misjonarskiej i apostolatu. Ludzie byli tak pochłonięci pasją miłości, że opuszczali domy, aby głosić Dobrą Nowinę. Przez pokolenia ta pochodnia była przekazywana i miliony tak bardzo kochały swego Pana, że żadne pochlebstwa na ziemi nie mogły zmusić ich do odwrócenia się od tego, co sprawiało, że wszelkie rzeczy na ziemi wydawały się próżne. Powodowała, że niektórzy chcieli oddać wszystko Boskiemu Ukochanemu. W ten sposób narodził się ślub ubóstwa. Inspirowała młodych, aby oddać wszystko Bogu, a ponieważ to, co najlepsze, nie jest w ciele, ale w duszy, narodził się ślub czystości. Nakłaniała też do wyrzekania się własnej woli, aby utożsamić się z wolą Tego, którego pokochali. Tak narodził się ślub posłuszeństwa. To rodzaj ognia i miłości, których nam brakuje we wszelkiej miłości. Ognia i miłości szuka współczesna młodzież. Chce też wierzyć, że istnieje zło na świecie i że człowiek winien je zwalczać. Lecz zarówno kapitaliści, jak i komuniści przekonali ją, że jedyne zło jest w porządku pieniądza. Młodzi uwierzyli zatem, że można pogodzić pasję społecznej sprawiedliwości z kompletnym brakiem zainteresowania własną prawością. Mają sumienie czułe, by naprawiać zło innych, ale nie mają żadnej siły, by naprawić własne. Dzieje się jak w przypowieści o pustym domu. Wypędzamy diabła z naszych głów i domów, lecz skoro miłość w nich nie mieszka, siedem innych demonów, gorszych od poprzedniego, przybywa, aby je zasiedlić. Człowiek nie może żyć bez Wielkiej Miłości, w przeciwnym wypadku da się pochłonąć tandecie i podróbkom. •