S. M. Hildelita odgruzowywała katedrę, szkliła jej okna, wykorzystując kit własnej produkcji; własnymi rękoma (!) usuwała niewypały, a w międzyczasie prowadziła dziennik, który porównać można ze słynną kroniką ks. Paula Peikerta, dokumentującą oblężenie Wrocławia.
W Księgarni Archidiecezjalnej dostępna jest – a wkrótce znajdzie się także w innych księgarniach Wrocławia – niezwykła publikacja wydana przez TUM: „Kwiaty pośród bomb. Dziennik zakrystianki katedralnej”. Są to zapiski siostry M. Hildelity Troski SSND ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame, opatrzone wstępem i opracowane przez ks. prof. Józefa Patera, przetłumaczone z udziałem współsióstr s. Hildelity, a także Edmunda Całusa oraz Marii i Daniela Sterników.
„Nie wiadomo skąd, przywiozły kobiety […] wózek o czterech kołach. Z nim wyruszałyśmy codziennie, dziewięć kobiet i ja, na wyprawy organizacyjne, bo trudno było czekać na inną pomoc. Potrzebowaliśmy najpierw wapna. Przywiozłyśmy 33 takie wozy z Oporowa.”; „Pięć dziewcząt, nazywanych »blaszanymi pannami«, wyrąbywało z dachów i ruin miedź i znosiło ją na kupę (…)”.
Jej opisy pierwszych prac przy porządkowaniu i odbudowie katedry po wojnie mogą budzić zdumienie. Dziennik ukazuje realia wojenne i powojenne w sposób niezwykle malowniczy. Nie brak tu przygód z udziałem milicjantów, opisów działań prowadzonych w kryptach (siostra nie wahała się podjąć próby wykorzystania pierścienia tkwiącego na palcu zmarłego przed wiekami dostojnika kościelnego na potrzeby katedry), wyrzucania przez siostrę złodzieja ukrytego w konfesjonale katedry, a nawet jej żalu z powodu braku odwagi, by stawić czoła żołnierzom radzieckim kradnącym wino mszalne.
Zapiski s. Hildelity odnalazł po latach w archiwum ks. prof. Józef Pater. Agata Combik /Foto Gość„Pane, pane idź pan zgasić Matka Boska, a zapalić Jana Ciciela” – takie słowa, skierowane przez s. Hildelitę do posługującego w zakrystii pana Józefa, mogli usłyszeć starsi księża pamiętający słynną zakrystiankę (znaczyły: „Panie, idź pan zgasić świece w kaplicy Matki Boskiej i zapalić świece w kaplicy św. Jana Chrzciciela”).
Siostra, pracująca w katedralnej zakrystii od 1940 do 1970 r. dopiero po wojnie – ale wytrwale i cierpliwie – uczyła się języka polskiego. Pozostała wierna najważniejszej świątyni archidiecezji wrocławskiej zawsze, w każdych okolicznościach.
– To niesamowite, że przy tylu zajęciach prowadziła tak cenne dla nas zapiski – mówi ks. Pater. – Przewoziła wraz z innymi kobietami szyby z opuszczonych inspektów na Oporowie (by móc oszklić katedralne okna), cegły ze zniszczonego Marianum, by można było odbudować zakrystię… Szukała głów Dzieciątka Jezus i Matki Bożej z figury przed katedrą (główkę Dzieciątka znalazła, a głowę Matki Bożej musiała zrekonstruować pani konserwator).
Ks. Pater podkreśla, że to siostra Hildelita zabezpieczyła skarbiec katedralny w krypcie. To dzięki niej przetrwały tam fragmenty ołtarza bp. Jerina, który to ołtarz po latach powrócił na dawne miejsce. – Rosjanie wkroczyli, po gruzach łazili, ale do krypty wejścia nie znaleźli. Zabrali tylko ileś butelek wina i budzik z zakrystii – opowiada.
– Mało tego, w katedrze leżały pociski armatnie z zapalnikami. Mężczyźni, wiedząc co to jest, omijali to z daleka. A ona z koleżankami nosiła po dwa pociski i składała do Odry – dodaje ks. Pater. – Po latach, gdy Odrę pogłębiano, remontowano nadbrzeże, mówiłem panom pracującym w koparce: „Uważajcie, bo tu będą pociski”. „Skąd ksiądz wie?” „Z zapisków siostry, która je tam umieściła”. I faktycznie, kiedy łopata koparki sięgnęła do Odry, na łyżce maszyny cztery pociski leżały.
– Przywiozła szyby, ale także poszukała kogoś, kto je potrafił wycinać, dostosowując do kształtu okien katedralnych – mówi ksiądz profesor. – Siostra z innymi kobietami, stojąc na długiej drabinie, szkliła te kaplice, które są z tyłu za ołtarzem głównym – św. Elżbiety, Matki Bożej i Elektorską. Nie mając prawdziwego kitu, zrobiła sobie taki własnej roboty – z użyciem gipsu i oleju. W ten sposób pozabezpieczała okna i to jej zabezpieczenie przetrwało aż do 1963 r., gdy przeprowadzono gruntowniejszy remont katedry.
Materiały wydawnictwa TUMS. Maria Hildelita Troska urodziła się 5 grudnia 1899 r. w Sycowie. W 1918 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame we Wrocławiu. Przez przełożonych została skierowana na dalszą naukę do seminarium nauczycielskiego. Pracowała przez rok w pensjonacie w Kielczynie, a po złożeniu ślubów wieczystych w 1929 r., przez 16 lat była wychowawczynią dzieci w Głubczycach. Pracowała jako zakrystianka katedralna w latach 1940-1970.
We wspomnieniach sióstr z jej zgromadzenia czytamy, jak – modląc się – wynosiła niewypały z wnętrza katedry, przywoziła na wózku materiał budowlany, zbierała części ołtarzy, pomagała przy odbudowie kaplic. W latach 50. utworzyła chór przy katedrze, grała na organach, śpiewała. Z zapałem uczyła się polskiego.
16 czerwca 1970 r., w imieniny siostry przełożonej, s. Hildelita – mimo słabnących sił – bardzo chciała zaśpiewać pieśń, którą skomponowała wraz z inną siostrą. Po odśpiewaniu jej i oddaniu tekstu przełożonej, popatrzyła na siostry, pokłoniła się, poszła do sypialni. Zaraz potem upadła na podłogę. Tego dnia przeszła do wieczności. Często powtarzała, jak wspominają siostry: „Będę grała i śpiewała do śmierci”.
– Następczyni siostry Hildelity, s. Sylwina, przyniosła jej pamiętnik do biskupa Urbana, żeby mu pokazać, że poszukiwany od lat ołtarzyk św. Szczepana ze skarbca katedralnego został zniszczony w czasie bombardowania katedry w 1945 r. (w pamiętniku znalazła się notatka na ten temat). Na prośbę bp. Urbana, za zgodą swych przełożonych, s. Sylwina przekazała pamiętnik do Archiwum Archidiecezjalnego we Wrocławiu – wspomina ks. Pater. – Ten pamiętnik leżał przez lata w archiwum. Kiedy przygotowywałem rozprawę na temat ks. inf. Karola Milika, zacząłem go przeglądać. Okazał się niezwykle interesujący. Jest uzupełnieniem tego, co pisał w swojej kronice ks. Paul Peikert, proboszcz parafii św. Maurycego (autor „Kroniki dni oblężenia Wrocławia 22 I – 6 V 1945”).
Ks. Pater postanowił wydać zapiski zakrystianki drukiem. S. Amata Kupka SSND dostarczyła historykowi m.in. jeszcze jeden zeszyt z zapiskami, a także poinformowała o istniejącym maszynopisie dziennika siostry w języku niemieckim. To wszystko pozwoliło uzupełnić tekst przekazany niegdyś przez s. Sylwinę.
Opublikowane właśnie zapiski siostry to nieocenione źródło wiedzy dla historyków, ale także pasjonująca lektura dla każdego.