Był synem szewca z Corleone, urodzonym na początku XVII wieku, który wcześnie przejmuje po ojcu interes
Był synem szewca z Corleone, urodzonym na początku XVII wieku, który wcześnie przejmuje po ojcu interes. Ale to także Sycylijczyk z krwi i kości – porywczy i doskonale władający bronią. I to te właśnie cechy sprawiają, że jako 20-latek, w sprowokowanym pojedynku, pokonuje na oczach przechodniów pewnego człowieka. Widząc osuwające się na ulice ciało swojego przeciwnika i rosnącą wokół niego kałużę krwi, nasz patron w zgiełku i zamieszaniu decyduje się na ucieczkę z miasta. Zrywa wszelkie rodzinne kontakty, zaciera za sobą ślady, dosłownie znika z oczu wymiarowi sprawiedliwości. Ale z każdym kolejnym rokiem swojej wymuszonej tułaczki po Sycylii coraz jaśniej dociera do niego, że nie tedy droga. Że wyrzutom sumienia trzeba stawić czoła, a za wyrządzone zło odpokutować. Tak oto mając prawie 27 lat, staje przed furtą klasztoru kapucynów. Czy jego sycylijski temperament znika odtąd jak ręką odjął? Czy zapomina do czego może posłużyć mu szpada? Bynajmniej. Jednak po przekroczeniu bramy klasztoru w Caltanissetcie nasz patron daje w swoim życiu pierwszeństwo Bogu, a nie swojej urażonej dumie i swoim niebywałym szermierczym umiejętnościom. I to ćwiczenie w pokorze, powtarzane każdego dnia przez pozostałe 36 lat zakonnego życia, ostatecznie zaprowadza Bernarda z Corleone do chwały nieba. Ale wcześniej nakazuje mu wrócić do rodzinnego miasteczka i publicznie poprosić o przebaczenie krewnych człowieka, z którym przed laty tak tragicznie się pojedynkował.