Żyła ponad 700 lat temu we włoskim Foligno.
Żyła ponad 700 lat temu we włoskim Foligno. Żyła dostatnio, miała męża, dzieci i dom wielkości pałacu. Miała też okazje i środki, by spełniać wszystkie swoje zachcianki. Pewnego razu około roku 1285 przeszła jednak przez jej rodzinne ziemie zaraza i zabrała męża, dzieci, rodziców. Aniela liczyła sobie wtedy 37 lat, nadal była bogata, ale zabrakło tych, z którymi warto było w owym luksusie żyć. Tragedia? Z całą pewnością. A jednak to wtedy stał się cud. Rzucona przez los na kolana zaczęła się modlić. I po raz pierwszy w swoim życiu potraktowała modlitwę nie jak wyuczoną regułkę, którą trzeba powtarzać, żeby Bozia była zadowolona, lecz jak spotkanie. "Modlitwa nie jest niczym innym jak zobaczeniem Boga i samego siebie [zobaczeniem w prawdzie, ale też ogromie miłości Boga]. (…) Od tego dnia zobaczenia Boga i siebie, nie widzę nic większego." – dyktowała po latach swojemu duchowemu kierownikowi i powiernikowi, franciszkaninowi Arnoldowi z Asyżu. Tak, św. Aniela z Foligno, wdowa i tercjarka franciszkańska, od miłości do rzeczy doczesnych przeszła za życia drogę do mistycznej miłości Boga. Ta droga, nazwana transformatio amoris (przemiana miłości), zapewniła jej pośmiertny tytuł "mistrzyni teologów", jednak wszystko zaczęło się od modlitwy, rozumianej jako zobaczenie Boga i samego siebie.