40 lat temu, 16 grudnia 1981 roku, podczas pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach od kul zomowców zginęło 9 górników, a ponad 20 zostało rannych. Najmłodszy z zastrzelonych miał zaledwie 19 lat. Do stłumienia strajku przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, komunistyczne władze wysłały milicję, wojsko oraz specjalne oddziały ZOMO, wyposażone w czołgi i broń ostrą. Górnicy mieli do obrony łańcuchy, kilofy i pręty.
Była to największa tragedia stanu wojennego. Odpowiedzialni za jego wprowadzenie, generałowie: Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak - obciążany też za śmierć górników z Wujka - nigdy nie zostali skazani.
Górnicy rozpoczęli protest 14 grudnia rano, stając w obronie aresztowanego w nocy z 12 na 13 grudnia Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Solidarności w Wujku. Stan wojenny i docierające informacje o brutalnych pacyfikacjach innych kopalni skłoniły ich do stawienia oporu.
Po latach, w 2013 roku, Jan Ludwiczak wspominał, w jak dramatycznych okolicznościach został aresztowany:
Po trzech dniach trwania strajku w kopalni Wujek władze zdecydowały o uderzeniu na kopalnię. Początkowo mundurowi użyli armatek wodnych, rozpędzając tłum kobiet z dziećmi, które próbowały zatarasować wejście do zakładu. Następnie czołgi rozbiły mur fabryczny, torując drogę szturmującym oddziałom ZOMO. Górnicy stawili im opór, z którym milicja i wojsko nie mogły sobie poradzić.
Około godziny 13.00 oddziały ZOMO otworzyły ogień do górników. Sześciu zginęło na miejscu, trzej zmarli w szpitalach.
Wiadomość o tragedii obiegła całą Polskę. Następnego dnia, 17 grudnia 1981 roku, Zbigniew Bujak, jeden z liderów Solidarności ukrywający się przed internowaniem, na falach podziemnego Radia 'Solidarność' oddał hołd poległym górnikom:
PRL-wskie władze ukrywały prawdę o wydarzeniach w Wujku. Dopiero dwa tygodnie później, 31 grudnia 1981 roku, odniósł się do nich przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński. Nie tylko nie potępił użycia broni przeciwko górnikom, lecz na domiar współczuł rannym funkcjonariuszom oraz ich rodzinom.
Agnieszka Gzik-Pawlak, córka zamordowanego górnika z Wujka - Ryszarda Gzika, miała 11 lat, gdy straciła ojca. Po latach opowiadała, że najbardziej wstrząsające dla nie było to, że podczas pogrzebu władze zabroniły wprowadzenia ciała zmarłego do kościoła:
Śledztwo w sprawie śmierci górników zostało umorzone już w styczniu 1982 roku. Prokuratura wojskowa uznała, że członkowie plutonu specjalnego działali w obronie koniecznej. Skazano natomiast 4 przywódców strajku na kary więzienia od 3 do 4 lat. Na wolność wyszli w 1983 roku na mocy amnestii związanej z pielgrzymką Jana Pawła II do ojczyzny.
Kapelan z Wujka - ksiądz Henryk Bolczyk, który podczas strajku odprawił w kopalni mszę świętą i odmawiał z górnikami różaniec, opowiadał w Radiu Wolna Europa (1987) o spotkaniu z Janem Pawłem II w 1984 roku w Watykanie, gdzie przybył z grupą młodzieży i misją od górników:
Do sprawy odpowiedzialności za śmierć górników w Wujku powrócono po 1989 roku. W 1991-ym rozpoczęły się procesy plutonu specjalnego ZOMO i z przerwami trwały do 2008 roku.
Generał Kiszczak zmarł w 2015 roku. Nie poniósł odpowiedzialności za śmierć górników z Wujka. Prawomocnie osądzona została natomiast większość zomowców.
W czerwcu 2008 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a trzynastu jego podwładnym wymierzył kary od 3,5 do 4 lat pozbawienia wolności. Odczytując wówczas uzasadnienie, sędzia Waldemar Szmidt podkreślił, że wina oskarżonych nie budzi najmniejszych wątpliwości:
Procesu uniknął jeden z zomowców, mieszkający za granicą Jan P., którego sprawa została umorzona. Z kolei były zomowiec Roman S. został skazany 13 grudnia 2019 roku przez Sąd Okręgowy w Katowicach na 7 lat więzienia, jednak na podstawie ustawy o amnestii kara została obniżona do 3,5 roku. W czerwcu 2020 katowicki Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok.
Stanisław Płatek, przewodniczący komitetu strajkowego w Wujku, a potem oskarżyciel posiłkowy w procesie zomowców, przez lata zabiegał przed sądem, by prawda o tamtych wydarzeniach nie była fałszowana. W 2009 roku wspominał, że wielu jego kolegów wraz z rodzinami przeżyło bolesne doświadczenia:
W miejscu, gdzie 16 grudnia 1981 roku zginęli górnicy, tego samego dnia postawiono krzyż misyjny, towarzyszący im podczas strajku w trakcie mszy świętych. Zawisły na nim lampki górnicze, ludzie spontanicznie przynosili znicze i kwiaty. Gromadzono się pod kopalnią Wujek, aby oddać hołd poległym. Uczestników tych uroczystości spotykały represje - szykany, aresztowania, kary grzywny. W 1989 roku zarejestrowano Społeczny Komitet Budowy Pomnika Ku Czci Górników Kopalni Węgla Kamiennego Wujek w Katowicach Poległych 16.12.1981. Przewodniczącym został Kazimierz Świtoń (zmarł w 2014), opozycjonista w PRL, współtwórca Wolnych Związków Zawodowych Górnego Śląska. Pomnik poświęcono i odsłonięto 15 grudnia 1991 roku. Monument to 33-metrowy krzyż, obok którego umieszczono 9 małych krzyży, w których znajdują się urny z ziemią z grobów ofiar pacyfikacji. Co roku przy pomniku odbywają się uroczystości rocznicowe.