Gdy w końcu trafił do Japonii jako pierwszy chrześcijański misjonarz napotkał na zdecydowany opór. Św. Franciszek Ksawery za dużo jednak już w życiu widział, by się tym zrażać.
Gdy w końcu trafił do Japonii jako pierwszy chrześcijański misjonarz napotkał na zdecydowany opór. Św. Franciszek Ksawery za dużo jednak już w życiu widział, by się tym zrażać. O wiele bardziej dziwiło go to, że lokalni szogunowie reagowali niechęcią nie tyle na Ewangelię, co na jego osobę. Czyżby odmienny kolor skóry i wykrój oczu był dla nich aż taka przeszkodą? Musiało upłynąć trochę czasu zanim nasz dzisiejszy patron zorientował się skąd wypływała owa postawa japońskich elit. A winna temu okazała się… cnota ubóstwa. To, co w Europie było wyrazem zwycięstwa ducha nad ciałem, w Japonii postrzegane było jako gorszące, budzące pogardę i utwierdzające nieufność. I tak oto ubogi zakonnik, w zgrzebnej, podniszczonej sutannie, zamiast być witanym z otwartymi dłońmi, odsyłany był zewsząd z kwitkiem. Cóż zatem zrobił św. Franciszek Ksawery, gdy to zrozumiał? Westchnął z politowaniem nad poganami? Nie. Zmienił swój sposób myślenia i na spotkanie z kolejnym szogunem ubrał się zgodnie z kulturowym oczekiwaniem gospodarza. Owa pokora nie dość, że przyniosła potrzebną na ewangelizowanie zgodę, to jeszcze uświadomiła mu ważną ewangelizacyjną zasadę: Dobra Nowina, by została przyjęta przez Innego, musi zostać wyrażona nie naszym, ale jego językiem.