Jest piękna, ale to chyba nic zaskakującego, przecież wszystkie księżniczki są piękne. Przynajmniej w bajkach, a my mówimy o kimś, kto żył 750 lat temu
Jest piękna, ale to chyba nic zaskakującego, przecież wszystkie księżniczki są piękne. Przynajmniej w bajkach, a my mówimy o kimś, kto żył 750 lat temu, zatem pola dla naszej wyobraźni nie brakuje i artysta, który stworzył ten portret, dał jej upust. Jest zatem na nim piękną córką Leszka Białego, księcia krakowskiego, która z politycznych powodów szybko została zaręczona z Kolomanem, księciem halickim. Jednak na tym przedstawieniu, które mam przed oczyma, księżniczka Salomea wcale nie jest ubrana tak jak powinna – zamiast dworskich szat ma karmelitański habit. Dlaczego? Bo choć była żoną Kolomana przez 20 lat, to w sercu nosiła pragnienie życia zakonnego, czego wyrazem był złożony przez małżonków ślub czystości i praktykowana przez nią asceza. Kiedy więc została wdową, nic dziwnego że bł. Salomea wstąpiła do ufundowanego przez jej brata, księcia Bolesława Wstydliwego, klasztoru klarysek w Zawichoście a później w Skale. Stała się tym samym pierwszą polską klaryską. A skoro klaryski zdobywają świętość przez „pracę, trud, udrękę i pogardę świata” więc i na obrazie, o którym mowa, a właściwie to na witrażu autorstwa Stanisława Wyspiańskiego, który zobaczyć można w krakowskim kościele franciszkanów, bł. Salomea z rąk wypuszcza koronę. Wypuszcza, bo choć oczy ma przymknięte, to jej wzrok sięga już nieba,.