W katedrze Chrystusa Króla prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych ogłosił błogosławionym ks. Jana Franciszka Machę. Zachęcił Kościół katowicki do naśladowania śląskiego kapłana i męczennika oraz troski o autentyczny rozwój jego kultu.
„Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24).
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Słowa Ewangelii Jana wprowadzają nas w sedno celebracji, na której spotykamy się dzisiaj, w wigilię Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata, w poświęconej Jemu katowickiej katedrze. Św. Augustyn to nauczanie Jezusa o ziarnie pszenicy skomentował: «Mówił o sobie. Był ziarnem, które miało umrzeć, aby się rozmnożyć» (Komentarz do Ewangelii Świętego Jana, Homilia 51.) Świadectwo, które Jan Franciszek Macha, dzisiaj Błogosławiony, złożył Panu Jezusowi, w historii Kościoła na Górnym Śląsku stanowi kartę prawdziwie heroicznej wiary i miłości. On również obumarł, jak ziarno pszenicy: przez system nazistowski pełen nienawiści do tych, którzy sieją dobro został zamordowany, aby przekazać współczesnemu człowiekowi, że ziemskie panowanie przemija, a trwa Królestwo Chrystusa, którego najwyższym prawem jest przykazanie miłości. Św. Jan Paweł II, który urodził się niedaleko stąd, powiedział: «Chrystus króluje z wysokości Krzyża, z tronu miłości, a nie władzy» (Audiencja Generalna, 18 września 2002). Wierny największemu przykazaniu Ewangelii, a mianowicie przykazaniu miłości, błogosławiony Jan Franciszek Macha, choć bardzo młody – miał zaledwie dwadzieścia osiem lat – wybrał oddanie życia za Królestwo Chrystusa. W nim dostrzegamy spełnienie zapowiedzi Mądrości Starego Testamentu: «Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele» (Mdr 4,13); nawet jeśli zgodnie z ludzką logiką umarł przedwcześnie, jego nadzieja pełna była nieśmiertelności i pokoju (por. Mdr 3, 2).
2. Nowy błogosławiony urodził się w Chorzowie Starym 18 stycznia 1914 roku. Z rodziną zawsze łączyła go głęboka więź pełna wdzięczności i uczuć, głębokiego szacunku dla rodziców i rodzeństwa. Nawet w tragicznych godzinach aresztowania i skazania martwił się o cierpienie swoich drogich rodziców, do których pisał z więzienia: «wychwalam Boga na ten sposób, który jest tutaj możliwy i proszę Wszechmocnego, żeby Was kochani Rodzice pocieszył. Bo niczego mi nie jest tak żal, jak bym widział Wasze smutne twarze i przejęte bólem serca. Mam nadzieję, że Pan Bóg was pocieszy».
Święcenia kapłańskie przyjął 25 czerwca 1939 r., zaledwie trzy miesiące przed wybuchem wielkiego światowego konfliktu, który spowodował śmierć milionów ludzi. W tym specyficznym kontekście młody kapłan rozpoczął posługę duszpasterską jako wikariusz w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej. Podczas gdy w Polsce i na świecie szalała przemoc i wojenny gwałt, zrozumiał, że tylko wiara i miłość pozwalają w każdej osobie, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, uznać jej niezbywalną godność. Od najwcześniejszych dni swego kapłaństwa oddał się zatem na służbę bliźniemu, wkraczając na drogę heroicznej realizacji miłości, która doprowadziła go potem do złożenia ofiary z życia. Opiekował się wieloma rodzinami dotkniętymi koszmarem wojny. Nie pozostał obojętnym na żadne cierpienie: gdziekolwiek ktoś był aresztowany, deportowany, rozstrzelany, przynosił pocieszenie i wsparcie materialne. Nie zwracał przy tym uwagi na różnice narodowościowe, wyznaniowe czy społeczne. Jak cenny jest dzisiaj jego przykład! Jakże jasne jest jego nauczanie! W podzielonym społeczeństwie, gdzie indywidualizm i egoizm wydają się coraz bardziej umacniać z powodu braku autentycznych i szczerych relacji, nasz Błogosławiony przypomina nam, że Chrystus będzie nas sądził za miłość i dobro, które uczyniliśmy. W ślad za męczeńską śmiercią zasiał, jako owocne ziarno, moc prawdy, która i dzisiaj jest aktualna i przynosi owoce. Święty Augustyn mówi też: «Ten, kto wykonuje dla Chrystusa nie tylko uczynki miłosierdzia względem ciała, ale jakiekolwiek dobre dzieła, jest sługą Chrystusa, zwłaszcza jeśli dochodzi do tego wielkiego dzieła miłości, które polega na ofiarowaniu własnego życia za braci, co jest równoznaczne z ofiarowaniem go za Chrystusa».
Ciąg dalszy na następnej stronie: