"Po czym to poznam? [czyż nie] jestem już stary i moja żona [nie] jest w podeszłym wieku?"
"Po czym to poznam? [czyż nie] jestem już stary i moja żona [nie] jest w podeszłym wieku?". To pytanie stawia archaniołowi Gabrielowi dzisiejszy patron, św. Zachariasz, gdy słyszy, że jego żona, św. Elżbieta, urodzi syna. Tyle się razem namodlili w tej intencji, tyle razy ich serce zostało do głębi napełnione smutkiem na widok szczęśliwych rodziców mieszkających dokoła nich w Ain Karem niedaleko Jerozolimy, tyle cierpkich słów usłyszeli od ludzi o swojej niepłodności, traktowanej jak Boża kara. A przecież do żadnej kary nie dali Panu Bogu pretekstu! Zachariasz był wszak kapłanem, a Elżbieta pochodziła z rodu Aarona. Do tego oboje byli – jak czytamy u św. Łukasza – "sprawiedliwi wobec Boga". Sprawiedliwi, czyli wszystko co czynili było słuszne i szlachetne. Dlatego cierpliwie i z nadzieją czekali na cud narodzin, a lata im upływały. A może to Pan Bóg przez cały ten czas czekał? Może czekał aż się zmęczą tym proszeniem, aż zachwieją się w swoim przekonaniu, że z Bogiem można handlować – my ci damy naszą pobożność, a ty nam upragnionego syna. Może to właśnie jest istota tego doświadczenia świętych Elżbiety i Zachariasza: oczyszczenie intencji, aż do głosu dojdą nie ich zasługi, ale bezwarunkowa miłość, która potrafi zdziałać prawdziwe cuda. A narodziny św. Jana Chrzciciela są nim z całą pewnością.