"Ta śmierć przyszła za wcześnie" - powiedział ks. Tomasz Gwoździewicz w rozmowie z młodzieżą ze Skoczowa. Jedna z osób go zawstydziła: "A właśnie, że nie" i dodała: "Bo Paweł miał z Panem Bogiem wszystko poukładane". Wspominamy Pawła Mendrocha, który do celu swojego ziemskiego życia doszedł w niedzielę 25 lipca tego roku.
Takiego tłumu młodych ludzi, jaki zgromadził się w czwartek 29 lipca tego roku, skoczowski kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła nie widział od dawna. Bo tylu kolegów z rodzinnego Skoczowa, z Zespołu Szkół Technicznych i Handlowych w Bielsku-Białej, z Politechniki Gliwickiej, ze szkoleń na lotniskach w Bielsku-Białej i górze Żar, chciało pożegnać Pawła Mendrocha.
To było upalne, letnie południe. A przy trumnie - zdjęcie Pawła, wybrane przez rodziców: czapka na głowie, zmarznięta twarz z oszronioną brodą, na tle zimowych, zasypanych śniegiem Tatr. Widać zmęczenie. Może wiatrem, może wysiłkiem wędrówki. Paweł na łatwiznę nie szedł nigdy.
Są jak ta wiązka patyczków
Jeszcze kilka dni wcześniej zdecydowana większość z obecnych na pogrzebie Pawła nawet by nie pomyślała, że raport z akcji ratunkowej Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego może dotyczyć kogokolwiek z ich znajomych. Ale tamten, z niedzieli 25 lipca 2021 roku informował, że w czasie akcji ratowania kontuzjowanej turystki, schodzącej z Kościelca, śmigłowiec ratowników poleciał do Doliny Pańszczycy, by sprawdzić informację od turystów, że w żlebie spadającym z Przełęczy Nowickiego widzieli jakiś czerwony przedmiot - odzież lub plecak. Desantował się tam jeden z ratowników i poinformował, że w żlebie znajdują się zwłoki mężczyzny. Ostatnie zdanie raportu brzmi: "Okazało się, że śmierć w wyniku upadku z wysokości poniósł 22-letni mieszkaniec Skoczowa".
Wieczorem skoczowianie już wiedzieli. To Paweł, najstarszy z sześciorga dzieci Basi i Irka Mendrochów. Są tu bardzo dobrze znani: od lat zaangażowani m.in. w Domowy Kościół, diecezjalne duszpasterstwo rodzin, randki małżeńskie "Przystań(cie) w drodze".
Paweł (drugi z prawej) z rodzicami i rodzeństwem dwa lata temu na Ewangelizacji w Beskidach na Soszowie w 2019 r.Nieraz się uśmiechali, że tak się złożyło, że mają trójkę starszych i trójkę młodszych dzieci - starsi to Paweł, Krzysztof i Szymon, młodsi: Magda, Wojtek i Franio.
Są jak ta wiązka patyczków: pojedynczy możesz złamać, ale kiedy są związane - nie dasz rady. Nierzadko można ich było spotkać razem w górach. Razem wyjeżdżali na dalsze i bliższe wyprawy. Zdarzało się, że cel był odległy o 100 czy
Potrafili od siebie wymagać, stawiać sobie wysoko poprzeczkę. Rodzice nie musieli ich mobilizować. Ale też wiedzieli, co to rozsądek. Starsi co roku razem z tatą wybierali do pokonania jeden ze szlaków Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Kiedy zdarzyło się, że dla taty, bądź któregoś z młodszych braci trasa była już zbyt trudna, Paweł nie miał wątpliwości: Wracamy. Jeden za wszystkich, wszyscy z jednego. On mógłby tę drogę przejść bez większego wysiłku i cieszyć się z sukcesu, ale przecież nie o to w życiu chodzi…
A Paweł wiedział. Choć miał dopiero 22 lata.
Zawsze patrzyłeś w niebo
W liście jego rodziców odczytanym podczas liturgii pogrzebowej 29 lipca br., jego rodzice napisali:
Najdroższy Syneczku, chcielibyśmy Cię godnie pożegnać, ale brakuje nam słów… Warto żyć ekstremalnie - to było Twoje życiowe motto. Loty szybowcem nad Jeziorem Międzybrodzkim, wschody słońca na Babiej Górze albo na Malinowskiej Skale, skałki na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, zimowe zdobywanie Kasprowego i beskidzkich szczytów; Ekstremalna Droga Krzyżowa przed Wielkanocą; piesza wyprawa z domu nad morze, samotne przemierzanie Bieszczad, codzienna przejażdżka na rowerze.
A z drugiej strony - 15 lat służby przy ołtarzu. posługa lektora, pomoc przy budowanie stajenki, Bożego Grobu, przy organizacji uroczystości sarkandrowskich.
Z zamiłowania fotograf i kucharz. Nikt nie wypiekał takich ciast jak Ty.
Zawsze chętny do pomocy w kuchni, garażu, ogrodzie. Wszystko naprawił, zrobił generalny remont domu, położył internet u sąsiadów, zbudował interkom w samolocie. Złota rączka.
Zafascynowany lotami w kosmos, formułą F1 i muzyką Hansa Zimmera.
Zawsze patrzyłeś w niebo - czy to z szybowca, czy to ze szczytu górskiego. A teraz jesteś u celu (…).
Dziękujemy Ci Pawełku za Twoja miłość synowską, braterską, za każdy uśmiech, przytulenie, wspólne rozmowy i słuchanie muzyki. Za opiekę nad młodszym rodzeństwem i bycie ojcem chrzestnym dla Frania. Za to, że nigdy nie odmówiłeś pomocy i zawsze mogliśmy na Ciebie liczyć.
Dużo jak na 22 lat życia. Ale to i tak nie wszystko.
Nieustannie szukał piękna
W pogrzebowej homilii ks. Tomasz Gwoździewicz sparafrazował słowa Oskara Wilde’a, że "Tajemnica życia to poszukiwanie piękna", dodając: - Dla nas, chrześcijan, tajemnica życia wiecznego, to jest poszukiwanie piękna. Paweł to był człowiek, który w swoim życiu nieustannie szukał piękna. Było wiele tych miejsc, w których go poszukiwał. Zauważę takie trzy, gdzie robił to najdoskonalej.
Rzeczywistościami, o których mówił ks. Tomasz były: liturgia, góry i rodzinny dom.
W pogrzebowej liturgii słowa odczytano fragment o spotkaniu uczniów idących do Emaus z Jezusem. Paweł potrafił rozpoznać przychodzącego Jezusa. - On wiedział, że tutaj jest Chrystus. On chciał żyć blisko Niego - mówił ks. Tomasz.
Pogrzeb Pawła Mendrocha w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie, 29 lipca 2021 r.Jako siedmioletnie dziecko, Paweł został ministrantem. Potem dołączyli do niego bracia. Księża z parafii podkreślali, że w jeden dzień tygodnia - w soboty rano - nie musieli się zastanawiać jak będzie wygląda służba przy ołtarzu. - Bo jak żeśmy mówili "do Mszy św. będą służyły Mendrochy" - zauważył ks. Tomasz.
- Często zastanawiamy się na pogrzebach czy ci, którzy odchodzą, byli przygotowani na śmierć. Dziś możemy powiedzieć z całą pewnością: tak. Śp. Paweł wraz ze swoim bratem Krzysiem, byli jeszcze w sobotę na Eucharystii, bo wiedzieli, że idą w góry i na drugi dzień będzie o to trudno. I Paweł na tej Mszy św. przyjął Komunię Świętą. On przyjął Chrystusa, którego za kilkanaście godzin spotkał twarzą w twarz - mówił ks. Gwoździewicz, dodając: - To piękne świadectwo, że kiedy wyruszamy w jakąkolwiek drogę, to powinniśmy być przygotowani, powinniśmy być blisko Chrystusa, bo nigdy nie wiemy czy ta droga nie będzie naszą ostatnią.
Miał z Panem Bogiem wszystko poukładane
Ks. Tomasz dzielił się także swoją rozmową z rówieśnikami Pawła o jego nagłej śmierci. - Powiedziałem takie zdanie, że ta śmierć przyszła za wcześnie. A jedna osoba mnie zawstydziła. Powiedziała, że właśnie nie. Bo Pan wie najlepiej, kiedy zabrać człowiek do siebie. Bo może być tak, że za kilka czy kilkanaście lat, drogi Pawła by się jakoś inaczej poukładały, może byłby dalej od Pana Boga. Ta osoba dodała: "Bo Paweł miał z Panem Bogiem wszystko poukładane". Moi drodzy młodzi, dzisiaj patrzycie na trumnę, w której spoczywa ciało Pawła - młodego człowieka, który miał wszystko z Panem Bogiem poukładane. Różne mogą być nasze życiowe wybory, różnie mogą się poukładać życiowe sytuacje, ale ważne, żeby w tym momencie kiedy będziemy odchodzić z tego świata, mieć wszystko z Panem Bogiem poukładane.
Pogrzeb Pawła Mendrocha w Skoczowie, 29 lipca 2021 r.Góry, to drugie miejsce, w którym Paweł szukał piękna. Chciał być blisko nieba - dosłownie i w przenośni. Jako lektor nieraz czytał biblijne historie o górach, jako miejscach spotkania Pana Boga.
- Paweł bardzo często w góry wychodził, latał nad górami właśnie po to, żeby doświadczy tego spotkania - żeby rozumieć, że Pan Bóg przemawia przez piękno, którego doświadcza, które widzi. Góra dla Pawła stała się miejscem spotkania z Bogiem. On tam spotkał Boga na wieki i usłyszał tyle razy wypowiadane słowa: "Ty jestem moim Synem umiłowanym". Dlaczego tam? Nie wiemy i pewnie dowiemy się dopiero po drugiej stronie. Ale warto podkreślić, że dla Pawła to było miejsce umiłowane, wyjątkowe niezwykłe… - podkreślił ks. Tomasz.
Nikt z nas nie żyje dla siebie
Trzecim miejscem, w którym Paweł doświadczał piękna, była jego rodzina. Jak tylko wrócił z Mszy św. tamtego sobotniego wieczora, od razu przyszedł do mamy z pytaniem, czy trzeba jej pomóc w przygotowaniu niedzielnego obiadu - bo nazajutrz już będą daleko.
Młodsze rodzeństwo kochał autentyczną miłością. Nie dlatego że tak trzeba, że rodzice kazali, ale to była miłość, o której św. Paweł pisał: "Nikt z nas nie żyje dla siebie".
Ks. Tomasz wspominał spotkanie w domu Mendrochów przy okazji kolędy. Każdy miał swój udział w przygotowywaniu wspólnego posiłku i gościny. Przed jedzeniem nikt nie czekał, aż modlitwę zacznie ksiądz. Zaczęli ją sami, jak to robią codziennie.
Na zakończenie ks. Tomasz dziękował Pawłowi w imieniu całej parafii "za wartościowy przykład szukania piękna, za wielką pomoc przy kościele, za autentyczną służbę przy Bożym ołtarzu, za udział w spotkaniach oazy, za pomoc przy Światowych Dniach Młodzieży, za wszelkie dobro", którego Paweł nigdy nie odmówił.
O Pawle przeczytacie także w tekście, który ukazał się w papierowym "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 33 i w jego internetowym wydaniu - tutaj: Miał wszystko z Panem Bogiem poukładane