W niedzielę nad ranem wskazówki zegarów przesuną się z godz. 3 na 2. Czym zapełnić zyskane 60 minut?
W nocy z 30 na 31 października zmieniamy czas z letniego na zimowy. Po takiej informacji najczęściej pojawia się kolejna – „pośpimy przez to o godzinę dłużej”. W niedzielę nad ranem wskazówki zegarów przesuną się przecież z godz. 3 na 2. Rzecz jasna, sami je przesuniemy przed zaśnięciem lub po obudzeniu. Chyba że jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami zegarka z automatyczną zmianą czasu... Tak czy inaczej, jeśli pójdziemy spać w sobotę o tej samej porze co zwykle i wstaniemy w niedzielę o zwykłej porze (uwzględniając godzinną zmianę), wówczas faktycznie zyskamy godzinę dla snu. Tutaj należy jeszcze wtrącić kwestię – powracającą każdorazowo przy temacie zmiany czasu – losu pociągów i ich pasażerów. Bo, jak informuje zarządca kolejowej infrastruktury PKP Polskie Linie Kolejowe, 22 pociągi zatrzymają się tej nocy na około 60 minut. Koniec wtrącenia.
A teraz uwaga zabiegani łapacze czasu! Wystarczy wstać godzinę wcześniej, czyli jeszcze według czasu letniego, i zdobyć godzinę dla siebie. Tę samą z wielokrotnych westchnień: „Gdyby tylko doba mogła mieć 25 godzin”, „Gdybym tylko miał dodatkową godzinę, to bym...”. Nareszcie jest czas, żeby zrobić coś, na co od dawna czasu brak. Zasada numer 1: Zero pośpiechu.
Czym zapełnić zyskane 60 minut? Na to pytanie każdy znajdzie już sam najlepszą odpowiedź. A jeśli brak pomysłu, proponuję połączyć kulturę słowa i kulturę picia herbaty. Jedna godzina w zupełności wystarczy, by poznać smak herbaty z przepisu autora „Roku 1984” i „Folwarku zwierzęcego”. A przy tym może jeszcze uda się przeczytać kilka stron książki odłożonej na półkę „niedokończone z braku czasu”.
O co chodzi z herbatą Orwella? Otóż niecały rok po wojnie, w londyńskim „Evening Standard” ukazał się felieton George’a Orwella, który znacząco zmienił życie wielu czytelników, w tym i piszącego te słowa (tekst można znaleźć w zbiorze felietonów i reportaży „I ślepy by dostrzegł”). Stwierdzenie „zmienił życie” może i brzmi przesadnie, z drugiej jednak strony, ile filiżanek, szklanek, kubków herbaty (skandalicznie źle przygotowanej) mamy za sobą... Czas na opamiętanie, czyli przepis na „prawdziwą herbatę” według Orwella. 11 punktów – warto spełnić tyle, na ile pozwolą nam okoliczności i zasoby kuchni.
Pozostaje życzyć powodzenia i smacznego. A jeśli eksperyment powiedzie się o poranku, można go powtórzyć już o „normalnej herbacianej porze”, czyli punkt 17.