Cierpienie jest tą sferą ludzkiej codzienności, której chcemy unikać, co jest w pełni zrozumiałe. Ale jednocześnie cierpienie po prostu jest, trzeba je przyjąć i zaakceptować, by mówić o pełni humanizmu, do którego zaliczymy także opiekę nad znoszącymi ogromne cierpienie.
Obok tego pojawia się i rośnie antyhumanistyczne przekonanie, że aktem człowieczeństwa zamiast opieki paliatywnej będzie eutanazja. Mając świadomość tych okoliczności, słuchamy dziś proroka Izajasza. To jego kolejna Pieśń o Słudze Jahwe, tajemniczej osobie posłanej do ludzi przez Pana Boga, by dokonać zbawienia. On przyszedł jako ten, który „nie złamie trzciny nadłamanej” i „nie zgasi ledwie tlącego się knotka oliwnej lampki”. A przecież, o czym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, on będzie „zmiażdżony cierpieniem”. Zamiast wdzięczności spotka totalną wrogość. Ta po ludzku postrzegana klęska Sługi Jahwe to w powszechnej ocenie przekonanie, że jeśli Pan Bóg kogoś wybiera, doświadczy go cierpieniem, ale w ostatecznym rozrachunku sprawa będzie wygrana. Izajasz używa na to kilku określeń: „Ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego… Ujrzy światło i nim się nasyci”. Według biblijnej tradycji prorockiej istnieje widzenie, które jest czymś innym niż patrzenie. Można patrzeć, a nie widzieć. Ale można patrzeć i widzieć to, czego inni nie dostrzegają. Czymś, na co się patrzy, ale nie widzi głębi sensu, jest cierpienie. Sługa Jahwe jest tym, którego trzeba nie tylko widzieć, ale też trzeba na niego patrzeć, by zrozumieć sens jego misji. A ta jest związana z podjęciem cierpienia, które w ludzkiej perspektywie jest widziane jako przegrana. Tymczasem misja Sługi postrzegana w optyce „widzieć i rozumieć”, a nie tylko „patrzeć i nie rozumieć”, pokazuje sens cierpienia jako czegoś, co jest wynagrodzeniem za grzechy. Tak ten sens cierpienia pokazuje czytany dziś fragment Ewangelii: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu”. •