Chłoniak mózgu, z którym walczy 30-letnia Karolina Wita-Banaszak, to potężny przeciwnik. Ona jednak poddawać się nie zamierza, choć aby wygrać bitwę, potrzebuje ponad 150 tys. zł rocznie.
Wykonany niedawno rezonans magnetyczny wykazał, że lek, który Karolina przyjmuje od kilku miesięcy, i który nie jest refundowany przez NFZ, działa.
Choroba zaczęła się podstępnie - guz w śródpiersiu musiał rosnąć od dłuższego czasu, aż w końcu, jesienią 2019 r., Karolina poszła do lekarza, bo podejrzenie długo źle się czuła. Myślała, że dopadło ją zapalenie oskrzeli, albo, w najgorszym przypadku, zapalenie płuc. Wynik badań nie pozostawiał złudzeń - tej choroby antybiotykiem wyleczyć się nie da... Guz miał aż 17 x 12 x 10 cm. To był dopiero początek dramatu.
Karolina szybko trafiła do szpitala, gdzie pobrano wycinek guza do badania histopatologicznego. Wynik był ciosem - pierwotny chłoniak śródpiersia rozlany z dużych komórek B. Pierwszy kurs chemii dostała 14 stycznia 2020 roku. Miała przyjąć 8 cykli, co 2 tygodnie. Niestety, choroba nie dawała za wygraną. Konieczna była druga linia leczenia, czyli dużo cięższa chemioterapia, radioterapia oraz przeszczep szpiku kostnego. Wcześniej musiała zrobić badanie PET, które pokazało, że guz nie jest aktywny metabolicznie, i że przeszczep może się bezpiecznie odbyć. Niestety, radość prysła w szpitalu w Kielcach, gdzie dla pewności wykonano jeszcze rezonans. Okazało się, że guz zdążył rozsiać się do mózgu, czyli zaatakował centralny układ nerwowy.
Dziewczyna została ponownie przyjęta do krakowskiego Instytutu Onkologii, gdzie miała rozpocząć następną chemioterapię. - To właśnie wtedy usłyszałam, że mam 25 proc. szans, aby żyć - wspomina. Trzecia linia leczenia nie bez powodu nazywa się MATRIX... Gdy przyszła na czwarty jej cykl, w szpitalu dostała ciężkiego, dwugodzinnego ataku padaczkowego. Lekarze natychmiast zlecili kolejny rezonans, który pokazał, że guzy w mózgu nie zmniejszają się, tylko rosną. - Świat zawalił mi się kolejny raz - opowiada.
Skoro chemia nie działała, trzeba było zastosować radioterapię mózgu i opon mózgowych. - Podczas jej trwania każdego kolejnego dnia czułam, że to leczenie działa, bo jest poprawa - mówi Karolina.
Zakończenie radioterapii było zielonym światłem do rozpoczęcia podawania leku ostatniej szansy, czyli immunoterapii hamującej rozwój komórek, z których zbudowany jest nowotwór Karoliny. Już sierpniowy rezonans pokazał, że dzięki niemu guzy zmniejszyły się o połowę, a ten wykonany tydzień temu potwierdził skuteczność Ibrutynibu. Problem w tym, że nie jest on refundowany, a roczny koszt leczenia wynosi ponad 150 tys. zł. Karolina, by wygrać z chorobą, powinna go przyjmować nawet przez 3 lata. Potrzebuje więc prawie 0,5 mln zł. - Choćbym sprzedała wszystkie materialne rzeczy, jakie posiadam, nie byłoby mnie stać, by zapewnić sobie leczenie - podkreśla.
By pomóc Karolinie, można włączyć się w zbiórkę pieniędzy, czyli w licytacje prowadzone przez Fundację "Licytuję Pomagam" (www.licytuje-pomagam.pl), na utworzonym dla dziewczyny profilu na Facebooku. - Dopóki każdego dnia dochód z licytacji będzie wynosił ok. 400-500 zł, damy radę - mówi Karolina Wita-Banaszak i dodaje, że ma dla kogo walczyć i żyć, bo sił nieustannie dodają jej najbliżsi - mąż, dwóch synów oraz rodzice.
Całą historię Karoliny można przeczytać w najnowszym, 40. numerze "Gościu Krakowskim" (na 10 października).