Francesco był niezdyscyplinowany, ekstrawagancki, zakochany w awanturniczych przygodach, zaczytany w romansach i zawsze modnie ubrany.
Francesco był niezdyscyplinowany, ekstrawagancki, zakochany w awanturniczych przygodach, zaczytany w romansach i zawsze modnie ubrany. Dla mieszkańców Asyżu był więc ucieleśnieniem króla życia, nad którym wylewa się żale 'co to z niego wyrośnie', ale któremu jednocześnie skrycie się zazdrości. Ten sam jednak chłopak miał oprócz licznych przywar swojego czasu jedną cechę, która wszystko zmieniła. "Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu" – mówi Jezus o Natanaelu, który wkrótce stanie się apostołem Bartłomiejem. Ta sama prostolinijność sprawiła również, że Francesco stał się ś. Franciszkiem z Asyżu. Gdy bowiem usłyszał w sercu Boże wezwanie do zmiany życia, zrobił to, choć wystawił się na pośmiewisko. Gdy w kościele San Damiano Chrystus przemówił do niego z ikony krzyża: "Franciszku, napraw mój Kościół", natychmiast zabrał się do murarki. Gdy w Ewangelii przeczytał, że Jezus rozsyła uczniów i każe im nie brać w drogę "torby, ani dwóch sukien" poszedł za tą radą i trafił aż do Rzymu. Posłuchał nawet papieża, który widząc obdartusa proszącego o zgodę na życie wspólnotowe ściśle według Ewangelii, odsyła go do świń. Franciszek z Asyżu jest pokorny, prostolinijny i… zostaje świętym. Przypadek? Nie sądzę.