„Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Jezus zapowiada swoją paschę. Bóg wydany w ręce ludzi skończy na krzyżu. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak się wciąż dzieje?
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
1. Dlaczego ktoś niewinny, czysty, sprawiedliwy staje się ofiarą świata? Czytanie z Księgi Mądrości ukazuje mechanizm, który do tego prowadzi. Ludzie ubrudzeni złem nie mogą znieść widoku czystego i dlatego chcą go zbrudzić lub zniszczyć. Niesprawiedliwi nie mogą ścierpieć sprawiedliwego. Jezus na krzyżu dokona jednak cudu przemiany. Zatrzyma łańcuch nienawiści. Cały brud świata w zetknięciu z Nim, doskonale czystym, zostanie wchłonięty. Jezus, wydany w brudne ręce ludzi, zostanie „przejęty” przez kochające ręce Ojca i zmartwychwstanie. Zło zostanie pokonane dobrem. Pycha świata zostanie złamana pokorą Boga.
2. „Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać”. My też często nie rozumiemy krzyża. Nie widzimy sensu cierpienia. W obliczu choroby, śmierci, niesprawiedliwości, zwłaszcza wtedy, gdy zło dotyka niewinnych, wołamy: „Gdzie jest Bóg?”. Nie da się pojąć tajemnicy triumfującego zła, które dosięga człowieka, a nawet jakby samego Boga. Na krzyżu wydaje się, że Boża Sprawa przegrała. Patrząc dziś na Kościół pogrążony w kryzysie, można odnieść podobne wrażenie. Tylu rzeczy nie rozumiemy. Dlaczego Pan na to pozwala? Boimy się Go pytać. A wtedy przychodzi pokusa, że sami udzielimy odpowiedzi. Skoro tak źle jest z Kościołem, to siądziemy sami razem, naradzimy się i spróbujemy go naprawić.
3. „O czym to rozprawialiście w drodze?” Uczniowie są wyraźnie zawstydzeni tym pytaniem. Trudno się dziwić. Jezus mówi o krzyżu, a oni się biją o pierwsze miejsce. Spór zaczął się pewnie od tego, jak nie dopuścić do ukrzyżowania Mistrza. A o co my się spieramy dziś w Kościele? Jakiego Kościoła chcemy? Rozmowa bywa potrzebna, to jasne. Niebezpieczeństwo polega na tym, że pycha może niepostrzeżenie skierować nas w stronę sporu o to, czyja wizja Kościoła jest lepsza. W tle wielu dyskusji czai się rywalizacja, która poróżniła apostołów – kto tu jest największy, kto tu rządzi?
4. Kiedy Jezus zapytał uczniów o temat ich rozmowy, nastała cisza. Mieli w sobie tyle przyzwoitości, że umilkli. Ta cisza pozwoliła dojść do głosu Jezusowi. On ich przywołał do siebie. Kościół ma sens tylko wtedy, gdy gromadzi się wokół Pana. „Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. Wiara nie rodzi się z przepytywania Boga. Prawdy nie odkrywa się w debatach, w których zwykle najwięcej mają do powiedzenia najbardziej pyszni. Kościół rodzi się tam, gdzie milkną nasze pytania i pomysły, a do głosu dochodzi Bóg, Jego pytania i Jego pomysły. Droga do zwycięstwa Boga wiedzie zawsze ścieżką pokory, ciszy, krzyża. Trzeba dać Mu się poprowadzić tą drogą.