Udowodniła, że mimo choroby można wiele w życiu osiągnąć. - Chodzi o to, żeby to, co robimy, sprawiało nam przyjemność - mówi Renata Kałuża, brązowa medalistka na Paraolimpiadzie w Tokio.
Zawodniczka przyznaje, że na zdobycie medalu ciężko pracowała. - 5 lat treningów i poświęceń z roczną przerwą na wychowywanie dziecka. To jest jedna z piękniejszych chwil w moim życiu" - podkreśla R. Kałuża, wypowiadając się dla Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego.
Pani Renata pochodzi z Podhala. Uprawia kolarstwo na wózku. Kiedyś wiele wspinała się po górach, lecz kilka lat temu wypadek zmienił całkowicie jej życie. Później pracowała w Urzędzie Gminy w Czarnym Dunajcu. Zajmowała się projektami unijnymi. "Początkowo było mi trudno, bo musiałam wyjść z domu, pokazać się ludziom, a jeszcze nie do końca akceptowałam to, że jestem na wózku. Trochę się obawiałam reakcji, ale niepotrzebnie. Zostałam bardzo dobrze przyjęta i w ogóle nie odczuwałam dystansu czy jakiejś dyskryminacji" - wspominała w rozmowie z "Gościem" kilka lat temu.
Wyścigi na wózkach pochłonęły ją bez reszty i zrezygnowała z pracy w urzędzie. Ciągle w swoim życiu stawiała na nowe wyzwania i na realizację marzeń. Na olimpiadzie w Rio de Janeiro w 2016 r. zabrakło jest bardzo niewiele do zdobycia medalu. Sukces nastąpił 5 lat później.