Dominika jest niewidoma. Lucyna i Rafał jeżdżą na wózkach inwalidzkich. U Róży neuroborelioza spowodowała paraliż wszystkich czterech kończyn. Co ich łączy poza niepełnosprawnością? Siła woli, hart ducha, radość i ogromna wola życia. Oto historie czterech paraolimpijczyków, którzy w Tokio odnieśli sukcesy.
Historia naszej złotej medalistki w rzucie maczugą Róży Kozakowskiej to gotowy scenariusz na film. Ojciec-okrutnik maltretował ją i jej matkę. "Bił, dusił, topił - opowiada Beata Kozakowska, mama Róży. - Do domu nie można było wrócić, bo by zakatował". "Nawet na kanapie w domu nie mogłam usiąść" - wyznaje Róża. - Nieraz tak mnie zmaltretował, że ledwo z życiem człowiek uszedł...".
Róża obiecała sobie, że jeśli zdobędzie złoty medal w Tokio, to opisze całe swoje życie w autobiografii, której da tytuł "Złote piekło".
Trzeba wstać i zaczynać od nowa
Zapowiadała się na świetną sprinterkę. Ojciec nienawidził jej sukcesów sportowych. Kiedy zdobywała medale i przynosiła puchary do domu, katował ją jeszcze mocniej. Ciągnął za włosy, bił głową o ścianę. Wrzeszczał, że ją zabije, że nie ma prawa żyć. W końcu wbił siekierę w jej kolano. "Ale żyję - mówi Róża, śliczna, delikatna blondynka. - Widocznie TAM NA GÓRZE stwierdzili, że mam tu jeszcze wiele do zrobienia".
Do niedawna mieszkała w kontenerze bez dostępu do bieżącej wody. Jakby tych cierpień było mało, Różę ukąsił kleszcz. Dziewczyna zachorowała na neuroboreliozę stawowo-mózgową, która zaatakowała jej układ nerwowy. "Jest to choroba, która może z dnia na dzień dosłownie ściąć z nóg" - mówi. - "U mnie wywołała paraliż wszystkich czterech kończyn, chociaż każdej w innym stopniu".
Na początku choroby Róża z doskonałymi wynikami skakała w dal. Stawała się coraz lepsza. W 2019 roku zajęła czwarte miejsce na swoich pierwszych mistrzostwach świata w Dubaju. Niestety, choroba zaatakowała mocniej. Róża przestała chodzić. Ręce zostały porażone, w dodatku Róża cierpi na wzmożone napięcie mięśniowe, co wiąże się z ogromnym bólem. Trzeba było zmienić dyscyplinę sportową. Trener namówił Różę na pchnięcie kulą, co okazało się przy jej chorobie bardzo trudne i bolesne. Dlatego sięgnęła po maczugi.
"Z miejsca zakochała się w maczugach. I jak pokazał konkurs w Tokio, z wzajemnością" - pisze Michał Pol dla paralympic.org.pl. - "Kiedy przychodzę na trening całuję je na dzień dobry i mówię do nich: Hej laleczki, polatamy sobie dzisiaj, co?".
"Jestem nietypowym sportowcem - mówi o sobie Róża w wywiadzie dla TVP Sport. - Muszę więcej odpoczywać, mniej się stresować i wtedy rzucam. Nie mogę przeciążyć układu nerwowego. Inaczej skutki byłyby opłakane. Ale to nieważne - rozpromienia się złota medalistka. - Nie ma co płakać, dałam radę, zawsze dam sobie ze wszystkim radę".
💪Ależ to był dzień w #Tokyo2020 - 3 medale 🥇🥈🥉i rekord świata! Dziękujemy za te emocje! 😍
— Polski Komitet Paraolimpijski (@Paralympic_PL) 27 sierpnia 2021
👉Łapcie podsumowanie!#KibicujemyParaolimpijczykom https://t.co/SDkNRIZsTp@MKDNiS @Niepe_pl @funduszpfron @Polsport @SylwiaMicha @ryszkamarcin @MatJarecki
"Sport jest całym moim życiem. Wypełnia mnie całą. Pomaga zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciężko, a zdrowie potrafi dać mi naprawdę w kość. Nie poddałam się dzisiaj. Nie mogłam przecież zawieść was wszystkich. Cały kraj przecież na mnie liczył" - powiedziała Róża po sukcesie w Tokio w rozmowie z TVP Sport. - "Warto być upartym i walczyć o swoje marzenia. Nawet kiedy się leży na ziemi i nie ma już nic - trzeba wstać i zaczynać od nowa".
"Jako ośmioletnia dziewczynka prosiła Boga, żeby zakończył ten koszmar i zabrał ją z tego świata - pisze M. Pol. - Na szczęście, jak mówi, Pan Bóg miał na nią inny plan. 'Ta nieustanna walka o przeżycie uformowały mnie jako zawodnika. Sprawiły, że mam bardzo silny charakter. Żaden ból i cierpienia nie sprawią, że przestanę walczyć. Do ostatniego tchu. Dopóki walczę, jestem zwycięzcą - identyfikuję się z tym mottem, a moja postawa jest jego ucieleśnieniem' - mówi Róża".