- Zazwyczaj Bóg powołuje do kapłaństwa tych z najpobożniejszych rodzin. Gdy chodzi o ks. Wojciecha było zupełnie inaczej - mówił ks. prałat Władysław Nowobilski 12 sierpnia w Lalikach, na Mszy św. pogrzebowej ks. proboszcza Wojciecha Janke, ujawniając zaskakujące wielu fakty z jego życia.
Ks. Wojciech Janke zmarł 9 sierpnia br. w wieku 72 lat, po ciężkiej chorobie. Od 1992 r. duszpasterzował w parafii Zesłania Ducha Świętego w Lalikach, które pokochał całym sercem.
Urodził się 5 kwietnia 1949 roku w Krakowie. Pierwszą parafią, w której pracował po święceniach, była Niegowić, a następnie: Sucha Beskidzka, Wróblowice, Libiąż i Rajcza.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 10, 11 i 12 sierpnia w kościele Zesłania Ducha Świętego w Lalikach. Po Mszy św. sprawowanej pod przewodnictwem ks. dr. Marka Studenskiego, wikariusza generalnego diecezji, trumna z ciałem ks. Wojciecha została przewieziona do Wieliczki, gdzie została złożona w grobowcu, w którym spoczywają najbliższe ks. Wojciechowi osoby.
W liturgii pogrzebowej w Lalikach uczestniczyli bardzo licznie zgromadzeni parafianie i mieszkańcy sąsiednich miejscowości, strażacy, górnicy, gospodynie, kapele góralskie i duszpasterze z ks. dziekanem Krzysztofem Żakiem i administratorem w Lalikach, ks. Andrzejem Śleczką na czele. Nie zabrakło ks. Kazimierza Buby - budowniczego kościoła w Lalikach.
Mszy św. pogrzebowej śp. ks. kan. Wojciecha Janke przewodniczył ks. dr Marek Studenski.Na początku Mszy św. swojego proboszcza ze wzruszeniem żegnali w imieniu parafian: Izabela Wróbel i Marcin Romanowski, komendant OSP w Lalikach
- Czcigodny księże Wojciechu, uczyłeś nas, że Pan Bóg wzywa człowieka w najlepszym, najbardziej odpowiednim dla zbawienia jego duszy momencie . Nie dzieje się to ani za wcześnie, ani za późno - mówiła Izabela Wróbel, dziękując zmarłemu proboszczowi za prawie 30 lat jego posługi wśród mieszkańców Lalik. - Żyłeś z nami - nie obok nas. Dzieliłeś z nami nasze smutki i radości; byłeś członkiem naszych rodzin. Wnosiłeś w nasze domy radość i ojcowskie ciepło. Kiedy nam było trudno, pomagałeś dobrym słowem, radą, a przede wszystkim modliłeś się za nas. Księże Wojciechu nie mówimy ci: "żegnaj", ale cała parafia mówi ci: "do zobaczenia w domu naszego Ojca".
Z kolei Marcin Romanowski zaznaczył, że ilekroć strażacy przychodzili do ks. Wojciecha ze swoimi pomysłami, zawsze dostawali zielone światło do działania,
Ks. prałat Władysław Nowobilski wygłosił kazanie Mszy św. pogrzebowej śp. ks. kan. Wojciecha Janke w Lalikach.Homilię wygłosił ks. prałat Władysław Nowobilski, emerytowany proboszcz w Ciścu, przyjaciel i spowiednik zmarłego kapłana. Zauważył: - Zazwyczaj Bóg powołuje do kapłaństwa tych z najpobożniejszych rodzin. Gdy chodzi o ks. Wojciecha było zupełnie inaczej. Ks. Wojciech został powołany z ludu, który był bardzo daleki od Boga, od Ducha Bożego, od ducha chrześcijańskiego - mówił, ujawniając zaskakujące wielu fakty z jego życia.
Biologiczna mama ks. Wojciecha podrzuciła go w zawiniątku do domu sióstr zakonnych w Krakowie. W latach 50. XX wieku siostry nie mogły prowadzić żadnej placówki opiekuńczej, więc były zmuszone oddać chłopca do państwowego domu dziecka. Stamtąd sześcioletniego Wojtka adoptowała Helena Janke z mężem. Jak mówił ks. Nowobilski, w testamencie ks. Janke nie wymienia jego imienia. Zaznaczył, że mama musiała być osobą bardzo szlachetną. Nie była wierząca. Rodzice zapewnili mu warunki do nauki - ukończył studia ekonomiczne.
Mając już ponad 20 lat, Wojciech nie znał Pana Boga. Na pewno stykał się z katolikami, ale to Świadkowie Jehowy zachęcili go, żeby czytał Pismo Święte.
Laliki pożegnały swojego proboszcza...Opatrzność Boża nad nim czuwała. Na jego drodze postawiła dwie tercjarki, które otoczyły go duchową opieką i skierowały do księży w miejscowej parafii katolickiej, żeby pomogli mu odnaleźć Boga w Trójcy jedynego. - Nie tylko uwierzył, nie tylko stał się praktykującym katolikiem, ale dosłyszał powołanie kapłańskie - mówił ks. Nowobilski.
Ks. Janke przyjął święcenia kapłańskie 16 maja 1982 r. w Krakowie z rąk kard. Franciszka Macharskiego. Ranę z lat młodości, kiedy był pozbawiony kontaktu z żywym Bogiem, kiedy nie mógł karmić się Eucharystią, nosił przez całe życie, o czym wiedzieli nieliczni.
Ks. Nowobilski i ks. Janke byli wzajemnie swoimi spowiednikami, gdy ks. Wojciech przybył do Rajczy. Wspierali się w duszpasterstwie do końca życia ks. Wojciecha.
Msza św. pogrzebowa ks. Wojciecha Janke w Lalikach.Zwracając się do parafian z Lalik, ks. Nowobilski mówił: - Przed 30 laty ten kapłan - pokorny, cichy, czasem tajemniczy - przyszedł do was. Wy, parafianie Lalik najlepiej wiecie, co dla was uczynił gdy chodzi o sprawy materialne: ten kościół nie był jeszcze wyposażony; wykonał z wami remonty kaplic na Pochodzitej, na Pawlicznym - zauważył przyjaciel ks. Janke, życząc parafianom, by budowali się "jego przedziwnym życiem" i dziękowali Bogu, że postawił ks. Wojciecha na ich drodze.
- Ks. Wojciech tak bardzo was kochał, tak bardzo chciał być jednym spośród was. On nie tyle chciał powiedzieć, ale dać świadectwo: "Tak, dla was jestem proboszczem, jestem kapłanem, ale chciałbym być, tak jak wy - góralem". Ubierał się po góralsku, wspierał kulturę góralską…
Mimo choroby, chciał wrócić do Lalik i swoich parafian. Ks. Nowobilski wyjaśnił, dlaczego ks. Janke chciał być pochowany w Wieliczce, w grobowcu, w którym spoczywają jego babcia Eliza i mama Jadwiga: - Myślę, że tak był wdzięczny swej zastępczej matce, że go przygarnęła, że dała mu dom rodzinny, że mógł się wychować i skończyć studia.
Trumna z ciałem śp. ks. Wojciecha Janke została przewieziona do Wieliczki.Jak dodał kaznodzieja, choć ciało ks. Wojciecha nie spocznie na cmentarzu w Lalikach, przez tajemnicę świętych obcowania, będzie on obecny ze swoimi parafianami.
Na koniec liturgii głos zabrał ks. Andrzej Ślęczka, administrator w Lalikach od czasu pogorszenia stanu zdrowia ks. Wojciecha. Dziękował za dar jego życia i kapłaństwa. Wymienił parafian oraz pielęgniarki i lekarzy, którzy z oddaniem opiekowali się chorym duszpasterzem. Jak zauważył: - Ks. Wojciech był dobrym kapłanem oraz człowiekiem o łagodnym i wielkim sercu.
Przed odprowadzeniem trumny do karawanu, ks. Marek Studenski dziękował księdzu administratorowi - byłemu misjonarzowi w Chile i duszpasterzowi w Los Angeles - za jego postawę, po przybyciu do Lalik. Choć ks. Wojciech miał już zapewnione mieszkanie i opiekę medyczną w domu księży emerytów, bardzo chciał wrócił do Lalik. Ks. Andrzej zamieszkał w pokoiku gościnnym i zaproponował, że jest gotów opiekować się ks. Wojciechem na miejscu, gdy ten będzie mógł już opuścić szpital. Stało się inaczej - ks Wojciech zmarł.
Ks. Studenski przyznał, że dla wielu historia życia i powołania ks. Wojciecha była niespodzianką: - Życie ks. Wojciecha może służyć za scenariusz najciekawszego filmu, najpiękniejszej książki. A nicią przewodnią byłoby to, że Pan Bóg nas prowadzi przez nasze życie, Opatrzność Boża się nami opiekuje - zaznaczył.