Evasio Ganora, rolnik z Casale Monferrato, zapadł na chorobę, zdiagnozowaną jako nieuleczalna. Lekarze wydali jednoznaczny werdykt: śmierć to kwestia paru tygodni, może miesiąca.
Kazał się zawieźć do Lourdes, gdzie 2 czerwca 1950 roku nastąpiło „nagłe i radykalne” uzdrowienie. Po pięciu latach Międzynarodowy Komitet Medyczny orzekł, że mamy tu do czynienia z uzdrowieniem niewytłumaczalnym z medycznego punktu widzenia. Tymczasem Ganora, który wrócił do pełni sił i pracy na roli w swoim gospodarstwie, pod koniec grudnia 1957 roku wpadł pod traktor i zginął na miejscu. Uzdrowiony w sposób „niewytłumaczalny” i przywrócony do życia, po siedmiu latach znów musiał je oddać. Każde życie – krótkie czy długie – jest jedynie faktem przejściowym i ma swój kres. Nieco brutalnie ujął to Pascal: „Żeby nie wiem jak piękna była ta komedia, zawsze kończy się grudką ziemi spadającą na twarz; i nie ma już nic”.
Nasza wiara uczy, że wszyscy zostaniemy kiedyś w sposób ostateczny uzdrowieni, także na ciele, ale stanie się to dopiero wówczas, gdy ciało zmartwychwstanie, aby żyć wiecznie. Wierzącemu nikt nie gwarantuje uzdrowienia ciała, lecz zbawienie całej osoby. W rozsianych po całym świecie sanktuariach maryjnych, gdzie wiara jest obecna, a jej istnienie wyraźnie potwierdzone, mają szansę „zdrowieć” wszyscy, również miliony pielgrzymów, którzy nie zostali wyleczeni z chorób fizycznych. Są wyleczeni ci, którzy wyjeżdżają z sanktuarium świadomi, że to wiara jest najlepszym i najskuteczniejszym lekiem. A skandal nadziei na zmartwychwstanie polega na ufnym oczekiwaniu na „nowe życie” bez klinik, szpitali, sanatoriów i lazaretów. I bez basenów, w których zanurza się nosze, czy też wodotrysków, z których można czerpać cudowną wodę. Chrystus powiedział do Pascala: „Lekarze nie uleczą cię, w końcu umrzesz. To ja leczę i czynię ciało nieśmiertelnym. Znoś kajdany i niewolę cielesną; uwalniam cię obecnie tylko od tej duchowej”. Człowiek wierzący wie, że to nie choroba fizyczna powoduje śmierć, lecz – jak mówił św. Paweł – choroba moralna, czyli grzech. Odkrywa, że z chrześcijańskiej perspektywy ważne jest nie zdrowie, które jest albo go nie ma, lecz zbawienie. Bo to ono ochroni nas przed atakami Złego, które grożą nam każdego dnia.
Maryja nosiła w swym łonie Tego, który powiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,25), i dlatego Ona też podążyła śladami swego Syna ku wieczności, wyprzedzając wszystkie inne ludzkie istoty. Wyprzedziła nas wszystkich i została wzięta do wieczności z duszą i ciałem. Przypomina nam, kim Ona się stała i kim my też się kiedyś staniemy. Jest znakiem zbawienia, które ma moc nas uzdrowić: obraz Jej „zbawionego” ciała jest gwarancją, że także i my zostaniemy zbawieni. Pewne jest to, że największym cudem świata jest zmartwychwstanie Jezusa. Ono dało początek wszelkim innym małym zmartwychwstaniom: duchowym i moralnym. A przed nami to największe. Żaden cmentarz tego nie zatrzyma. •