Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył nabożeństwu pojednania podczas 41. Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.
Biskup Damian Muskus OFM odwoływał się do rozważań ks. prof. Józefa Tischnera na temat poczucia winy i odpuszczenia grzechów. Według autora "Etyki solidarności", źródłem ludzkiej winy jest konflikt trzech miłości: do siebie, do bliźnich i do Boga, a głównym zadaniem człowieka jest "pojednanie swoich miłości".
Omawiając napięcie między miłością do siebie a miłością do bliźniego, krakowski biskup pomocniczy zwrócił uwagę, że zachodzi ono zawsze wtedy, gdy "własne dobro stawiamy wyżej niż sprawy bliźniego czy wspólnoty, w której żyjemy". Przywołał problem niedostatecznego zainteresowania szczepieniami przeciwko COVID-19.
- O ile można jeszcze zrozumieć autentyczne ludzkie lęki powstrzymujące przed decyzją o przyjęciu szczepionki, o tyle nie do przyjęcia jest negowanie jej skuteczności, obrażanie ludzi, którzy promują akcje szczepień, przemoc słowna w debacie publicznej czy akty wandalizmu, które dotykają miejsca związane ze służbą zdrowia - podkreślał hierarcha. Jego zdaniem, takie "nieodpowiedzialne postawy" skutecznie wydłużają czas powrotu do normalności, a także "obrażają pamięć milionów ofiar na całym świecie, których życie zgasło przedwcześnie".
Biskup Muskus mówił także o "częstym grzechu ludzi religijnych", jakim jest odrzucenie miłości do człowieka w imię miłości do Boga. - Porzucanie człowieka w imię źle pojętej miłości do Boga zdarza się, niestety, również dziś i ludzie Kościoła mają pod tym względem za co przepraszać. Nie brakuje dziś osób i grup społecznych, których boleśnie dotyka stawianie litery prawa ponad dobro człowieka - zauważył. Jak dodał, dotyczy to również stosunku do ludzi inaczej myślących. - Przedkładamy miłość do Boga nad miłość do człowieka, gdy naszym celem nadrzędnym jest manifestowanie przywiązania do nawet najszlachetniejszych wartości kosztem dialogu i próby zrozumienia racji bliźniego - podkreślał.
Duchowny mówił o konflikcie między miłością do siebie a miłością do Boga, kiedy człowiek przestaje się z Nim liczyć i nabiera przekonania, że sobie bez Niego poradzi. Jego zdaniem, ta pokusa dotyczy również pobożnych i zaangażowanych katolików. - Bóg traktowany jest wówczas instrumentalnie, jako uzasadnienie różnych poczynań, jako usprawiedliwienie własnej postawy wobec drugiego człowieka, która zwykle niewiele ma wspólnego z Ewangelią, a nawet jest jej zaprzeczeniem. To droga, która ostatecznie prowadzi do samotności i duchowej śmierci - przestrzegał.
Według niego, człowiek, który bardziej kocha siebie niż Boga, boleśnie przeżywa swoją grzeszność, jest to jednak "raczej ból urażonej dumy, związany z doświadczeniem słabości, tym bardziej, gdy wychodzi ona na światło dzienne". - Może na tym polega niechęć do rozliczania się z trudną przeszłością, do przyjmowania prawdy o realnie obecnym złu w naszym życiu osobistym i społecznym? Może kluczowy jest tu lęk przed upokorzeniem? - zastanawiał się hierarcha.
- Geniusz miłości Boga polega na tym, że nawet to, co złe i bolesne, potrafi wykorzystać dla dobra człowieka. Warto o tym przypominać dziś, gdy zmagamy się z różnymi obliczami zła w świecie, w Kościele i w nas samych - dodał, apelując do pielgrzymów, by byli "mistrzami powrotów do miłości, która jest silniejsza niż zło".