- I mocą tego pokarmu szli siedem dni i siedem nocy - aż doszli na Jasną Górę - mówił ks. Grzegorz Strządała na zakończenie Eucharystii, która rozpoczynała pieszą pielgrzymkę z Istebnej na jasnogórski szczyt. Bo oni jako jedyni spośród pielgrzymów naszej diecezji wyruszyli w drogę zaplanowaną na siedem dni - o jeden dzień dłużej niż główna grupa pątników.
Do tej pory wędrowali do Matki jako tradycyjna grupa 9. diecezjalnej pielgrzymki wyruszającej z Hałcnowa. Przed rokiem, gdy główna pielgrzymka wędrowała duchowo, w 12-osobowym składzie, prywatnie, poszli jednak pieszo. W tym roku postanowili już oficjalnie pielgrzymować z Istebnej. Dłuższa trasa sprawiła, że zaczęli dzień wcześniej niż reszta pątników, za to w strugach ulewnego deszczu - i łaski...
O warunkach dobrego pielgrzymowania przypominał ks. Strządała w kazaniu o... borokach. - Są tacy, którzy współczują: O, wy boroczki, jakże tak daleko pójdziecie... Takimi boroczkami pielgrzymi stają się, kiedy idą, narzekając jak Izraelici. Kiedy idziemy z zaufaniem, to jesteśmy wtedy prawdziwymi naśladowcami Jezusa - wskazywał pątnikom kaznodzieja. Dlatego mimo pochmurnej, a potem całkowicie deszczowej aury, pielgrzymi wyruszyli uśmiechnięci, radośni, z piosenką na ustach.
Przewodnik pielgrzymki - ks. Grzegorz Strządała.- Ze względu na trudną sytuację pandemiczną i mniejszą liczbę dostępnych miejsc noclegowych musieliśmy ograniczyć liczebność naszej grupy do 40 osób - mówi ks. Strządała, przewodnik pielgrzymki, wędrującej nadal z emblematem hałcnowskiej dziewiątki i pod patronatem św. Matki Teresy z Kalkuty. - Wyruszamy z Istebnej, więc pójdziemy jeden dzień dłużej niż cała pielgrzymka i tym razem zaczynamy jako pierwsza grupa diecezjalnego pielgrzymowania! Idziemy, rozważając to samo hasło: "Eucharystia drogą pojednania". To będzie myśl przewodnia codziennych konferencji w drodze i będziemy się starali zrozumieć, co to znaczy, że Eucharystią możemy się ubogacać i umacniać, żeby pokonywać przeszkody w naszych relacjach.
Kuba i Madzia, najmłodsi pątnicy, pielgrzymuja pierwszy raz...Trasa prowadzi z Istebnej przez Wisłę, Ustroń, Strumień, Studzionkę, Orzesze-Jaśkowice, Świętochłowice, Piekary Śląskie, Miasteczko-Żyglin, Kalety Zielone, Konopiska do Częstochowy. Pielgrzymowanie odbywa się przy zaangażowaniu w różne posługi: liturgiczną, ekologiczną, bagażową, porządkową, nagłośnienie. Zależy nam, żeby każdy czuł się odpowiedzialny za swoją cząstkę na tej pielgrzymce. O tej odpowiedzialności reprezentantów istebniańskiej społeczności przypominał czerwony bruclik na znaczkach, które pątnicy przypięli do ubrań.
- Ciekawi jesteśmy, jak to będzie, bo idziemy po raz pierwszy nową trasą, przecierając szlak. Jesteśmy otwarci na wszystkie dary, które nam Pan Bóg przygotował. Chcemy czerpać, wzmacniać się duchowo i łączymy to pielgrzymowanie ze świadomością, że przecież przez całe życie jesteśmy w drodze do Pana. Korzystamy z tego daru razem z mężem już kolejny raz, bo wiele razy wędrowaliśmy wcześniej z pielgrzymką zaolziańską, a także z hałcnowską, a teraz z Istebnej. Nie liczymy, który to już raz, i idziemy z wielką radością. W tym roku będziemy dziękować za łaski otrzymane przez 40 lat naszego małżeństwa - mówiła Irena Lach z Rajczy.
- Całe nasze życie jest pielgrzymowaniem - mówi Irena Lach.Nie ukrywał radości Stanisław Kędzior z Istebnej-Leszczyny, który po przerwie spowodowanej kontuzją wreszcie wrócił na pątniczy szlak. - Trochę problemów ze zdrowiem jeszcze mam, ale na razie jako pilot pielgrzymki będę angażował się w organizację, a może za rok uda się już iść. Chce się iść, bo jest za co podziękować - podkreśla. W drodze powierzać będzie Matce Bożej całą swoją rodzinę: żonę i czwórkę pociech...
Wśród najmłodszych pątników są Madzia (11 lat) i 8-letni Kuba, wyruszający w drogę z mamą. - Idziemy pierwszy raz i myślimy, że będzie fajnie - nie ma wątpliwości Kuba. - Dzieci same chciały iść i już od zeszłego roku czekały na tę pielgrzymkę. Najpierw Madzia miała takie pragnienie, później dołączył Kuba. Zawierzyliśmy wszystko Matce Bożej i idziemy, a każdy kilometr będzie dla nas darem. Będzie pięknie! - mówiła Monika Skwara z Istebnej, mama młodych pielgrzymów.
Pilot pielgrzymki Stanisław Kędzior z rodziną.Z nieskrywanym żalem żegnali pątników ci, którym w tym roku nie było dane wyruszyć w drogę. - Z powodu problemów ze zdrowiem zrezygnowałam, kiedy dowiedziałam się, że może iść tylko 40 osób. Postanowiłam ustąpić miejsca innym. Niech idą ci, którzy mają większą szansę, żeby przejść całą drogę. Ja będę pielgrzymować duchowo, a 11 sierpnia dojadę do Częstochowy - mówiła Maria Żądło z Istebnej.
Chwilę później ostatnia pamiątkowa fotografia przed świątynią Dobrego Pasterza - i w drogę, choć deszcz zacina coraz mocniej. - Jeśli idziemy z modlitwą, to wiadomo: spływa na człowieka łaska i za nią dziękujemy dobremu Bogu - rzucają z uśmiechem istebniańscy pątnicy.