Niektórzy mają wrażenie, że żyją jak w „Matrixie”, którego jednym z elementów jest COVID-19. Czy uda się zapobiec kolejnej fali zakażeń jesienią przy postawie antyszczepionkowców czy – ogólniej – krytyków szczepień anty COVID-19 nawet u dorosłych?
Pomimo wielkiej skuteczności szczepień oraz tego, że wiele osób odczuło COVID-19 na własnej skórze, nadal nie brakuje wątpiących w zasadność zaszczepienia wszystkich dorosłych, którzy jeszcze nie zachorowali. Zapewne można znaleźć dla nich okoliczności łagodzące. Antyszczepionkowcy próbują to wykorzystać i wprowadzają wielu z tych sceptyków w błąd. Opór przeciwko szczepieniom wynika po części z braku zaufania do różnych środowisk/instytucji, które odpowiadają za wychodzenie z obecnego kryzysu. Wątpliwości biorą się niekiedy z obserwacji. Przykładowo części osób, które przeszły COVID-19 „po cichu” (nie testowały się), nie zostanie przyznany status ozdrowieńca. Nie bardzo widzą one powód, dla którego po przechorowaniu miałyby się szczepić. Ponadto część społeczeństwa co do zasady nie dowierza zapewnieniom namaszczonych przez państwo autorytetów. Dzieje się tak dlatego, że ludzie są ogólnie zawiedzeni, a społeczeństwa postkomunistyczne są szczególnie nieufne. Ci ludzie widzą, że wielkie korporacje próbują wylobbować przywileje, obsada różnych stanowisk bywa niemerytoryczna, emisja spalin samochodów sfałszowana, a kultowa lista przebojów „ręcznie poprawiana”. Przykłady można by mnożyć. Ktoś zapyta, a co to ma wspólnego ze szczepieniami? Problem polega na tym, że osoby nieposiadające specjalistycznej wiedzy biologicznej zastanawiają się: skoro oszukano nas w jednej sprawie, to skąd mamy wiedzieć, czy nie oszukuje się nas również w sprawie szczepień przeciwko COVID-19? Jest to więc nie tylko przeniesienie, ale również nie całkiem bezpodstawny brak zaufania do różnych instytucji.
Niektórzy ludzie mają wręcz wrażenie, że żyją jak w „Matrixie”, którego jednym z elementów jest COVID-19. Co chwilę więc pojawiający się „pseudoeksperci niby Morfeusze” twierdzą, że odkryją przed wątpiącymi prawdę. A odwołując się do Zbigniewa Herberta – jak zauważył, „Pan Cogito” (człowiek myślący) chciałby z Potworem walczyć na ubitej ziemi, jak onegdaj walczono na sądzie Bożym. Niestety to, co się dzieje na wielu niwach powoduje, że ludzie mają poczucie, iż grzęzną w bagnie kłamstw, zamiast stać na twardym gruncie. Nie przekonują ich więc biolodzy, medycy, jak i popularyzatorzy nauki, którzy dwoją się i troją, aby ludzie nabrali zaufania w sprawie obecnych szczepień. Mało kto posiada tak wszechstronną wiedzę, a niestety niektóre zagadnienia są na poziomie studiów biologicznych, a nie szkoły średniej. Przykładowo, czy przechorowanie daje lepszą odporność niż szczepienie? Osobiście, zarówno ja jak i członkowie mojej rodziny, przeszliśmy szczepienia już jako ozdrowieńcy. Ale jestem daleki od zmuszania ozdrowieńców do szczepień. Nie ma także sensu bulwersować się, że nieznający efektów szczepień, nie uczyli się w szkole biologii. Równie dobrze można by mieć pretensje do kogoś, kto się nie nauczył tańczyć i twierdzić, że będzie on odpowiadał za epidemię otyłości. Jest jednak faktem, że niektóre osoby, podatne na manipulacje antyszczepionkowców, dają sobie wmówić, iż po szczepieniach dojdzie do kontrolowania naszych osobowości czy społeczeństwa na zasadach opisywanych w literaturze science fiction. To oczywiście absurd i jeszcze niedawno coś podobnego było przyczynkiem do żartów. Tylko że ostatnie próby utrudniania szczepień nawet osób dorosłych, stosowane przez antyszczepionkowców, przypominają działania opisywane przez Stanisława Lema w „Powrocie z gwiazd”, gdzie walczono właśnie przeciwko zmianom osobowości, a nie przeciwko szczepieniom, zapobiegającym groźnej chorobie. Cytuję. „Pierwsze betrostacje były obiektami napadów; kilkadziesiąt z nich uległo całkowitemu zniszczeniu.” „Używano wszelkich środków, od fałszowania zaświadczeń lekarskich o dokonaniu zabiegów aż po zabójstwa lekarzy, którzy je wykonywali”. Niektórzy sądzą, że przedstawianie ostatnich wydarzeń w punktach szczepionkowych jako preludium do czegoś naprawdę złego, to tragizowanie albo coś, co przypomina głośne podpalenie budki pod ambasadą rosyjską w czasie marszu niepodległości. Niestety wygląda na to, że tych incydentów nie wolno lekceważyć, gdyż do tragedii naprawdę może dojść. Tym bardziej, że w Polsce zdarzały się już przypadki zabijania podżegane hejtem. A to z antypolskich domen internetowych wypływa wiele dezinformacji na temat szczepień. Nie powinniśmy dać się prowokować.
Niektóre osoby twierdzą, że lepiej opracowywać skuteczną terapię, niż szczepienie. Ciągle słyszy się, że pojawi się lek, który będzie lepszy od szczepień. Owszem terapie są potrzebne i wiele ośrodków pracuje nad nimi z pewnymi sukcesami. Tylko że COVID-19 jest groźną chorobą, a działania jatrogenne (szkodliwe) leków stosowanych dotychczas, zdarzają się częściej niż szczepień. Jatrogenność leków powoduje brak zaufania do medycyny z późniejszym przeniesieniem na wszystko, co korporacje farmaceutyczne zaproponują (łącznie ze szczepieniami). Tylko że szczepienia mają chronić również przed jatrogennością leków stosowanych w chorobach zakaźnych. Osobiście spotkałem się z tym, że niektóre osoby chore z powodu efektów ubocznych działania antybiotyków fluorochinolonowych (istnieje taka wrażliwa grupa osób), zrażone do korporacji farmaceutycznych nie popierały szczepień pomimo, iż chorzy z powikłaniami po COVID-19 leczeni są czasem właśnie tymi antybiotykami. Doszło więc do paradoksu. Sceptycznie odnosiły się do szczepień osoby, które powinny optować za tym, żeby zapobiegać chorobom jak COVID-19, aniżeli z nich leczyć. Mogły się one pośrednio przyczynić nie tylko do wystąpienia problemów związanych bezpośrednio z COVID-19, ale również efektów jatrogennych, które zostały wywołane u niezaszczepionych przez znienawidzone przez nich antybiotyki.
To jednak nie wszystko. Nie da się nawet próbować znaleźć okoliczności łagodzących dla tych krytykujących notorycznie szczepienia, którzy popierali masowe i celowe zakażanie SARS-CoV-2 młodych i sugerowali znakowanie ich czerwonymi opaskami. Ewidentnie brakuje bowiem dobrej woli takim krytykom szczepień. Nie da się logicznie wytłumaczyć tego, że ktoś, kto poważnie rozważał masowe i celowe zakażanie wirusem powodującym COVID-19, straszy teraz szczepieniami chroniącymi zdecydowaną większość zaszczepionych przed tą chorobą. Nota bene, noszenie czerwonych opasek przez tych, którzy mieli się celowo zakażać SARS-CoV-2, nie było dla krytyków szczepień segregacją medyczną. Podobnych przykładów braku logiki antyszczepionkowców, czy osób pośrednio ich wspierających, jest więcej, ale wytłumaczenie tych przykładów jest trudniejsze. Według antyszczepionkowców testy wykrywające ozdrowieńców są doskonałe, tymczasem wykrywające chorych – są fatalne. Przechorowanie COVID-19 ma utrudniać kolejne zachorowanie na tę chorobę, a szczepionka je ułatwiać. Nie da się składowych tych stwierdzeń pogodzić. Dowodzą one jedynie, że intencje osób, które je głoszą, nie są czyste.
Czy uda się zapobiec kolejnej fali zakażeń jesienią przy postawie antyszczepionkowców czy – ogólniej – krytyków szczepień anty COVID-19 nawet u dorosłych? Dobrowolność szczepień poza służbami mundurowymi czy lecznictwem jest czymś dobrym. Nie dajmy się jednak nabierać tym, którzy ewidentnie nie są obiektywni i brakuje im dobrej woli. Abstrahując od naukowców, jest chyba już dość ludzi, którzy chorowali i dość tych, którzy umarli z powodu COVID-19. Doprawdy trudno twierdzić, że ta choroba to ułuda, a nikt z nas nie potrzebuje większej polaryzacji społecznej. Można mieć wątpliwości, ale warto wykazać dobrą wolę. Parafrazując fragment piosenki „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena: Przecież ludzi dobrej woli powinno być więcej, a wtedy ten świat nie zginie nigdy dzięki nim.
Autor prof. dr hab. Piotr Rieske jest biotechnologiem, analitykiem medycznym, kierownikiem Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.