Koniec marzeń. Po emocjonującym meczu Polacy przegrali z Francją w ćwierćfinale igrzysk w Tokio 3:2 (25:21, 22:25, 25:21, 21:25, 9:15).
W półfinale na Francuzów czeka już Argentyna, która ograła dziś Włochów 3:2 (21:25, 25:23, 25:22, 14:25, 15:12). Z kolei w drugim półfinale reprezentacja Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego spotka się z Brazylią.
Historia występów olimpijskich polskich siatkarzy pokazuje, że ćwierćfinał to dla nas bariera trudna do przejścia. Przypomnijmy: Ateny 2004 – odpadamy w ćwierćfinale z Brazylią. Pekin 2008 – po zaciętym boju przegrywamy w ćwierćfinale z Włochami. Londyn 2012 – znów ćwierćfinale pokonują nas Rosjanie. Rio de Janeiro – w ćwierćfinale spotyka nas bolesna lekcja od Amerykanów.
Historia lubi się powtarzać... Tym razem w olimpijskim ćwierćfinale zatrzymała naszych siatkarzy Francja.
Zobacz serwis: olimpiada.gosc.pl
Otwarcie meczu w wykonaniu Polaków było bardzo dobre. Od stanu 9:8 przejęli inicjatywę, Bartosz Kurek na zmianę z Wilfredo Leonem pozbawiali złudzeń rywali. Przy prowadzeniu 18:12, coś jednak zacięło się w grze polskiego zespołu. Trener "Trójkolorowych" Laurent Tillie dokonał trzech zmian, a wprowadzenie na zagrywkę Antoine Brizarda okazało się dobrym posunięciem.
Przewaga Polaków zmalała do jednego "oczka", ale Brizard w końcu zepsuł serwis. To pozwoliło odzyskać rytm biało-czerwonym, którzy szybko odzyskali kilkupunktową przewagę.
Tillie zostawił jednak na boisku zmienników, którzy odmienili przebieg meczu i w kolejnych setach Francuzi znacznie wyżej zawiesili poprzeczkę. W polskiej drużynie gra w ataku opierała się niemal wyłącznie na dwóch zawodnikach – Kurku i Leonie, czasami ze środka zaatakował Mateusz Bieniek. Z kolei Michał Kubiak miał duże kłopoty z finalizowaniem akcji i w drugim secie został zmieniony przez Aleksandra Śliwkę. On jednak też niewiele pomógł w ofensywie.
Francuzi coraz lepiej czytali grę Polaków, a w składzie mieli też swoje "armaty" w postaci Jeana Patry i Earvina N'Gapetha. Podopieczni Heynena niemal przez cały czas gonili rywali i doprowadzili do wyrównania (20:20). W końcówce Kurek został zablokowany, a po chwili uderzył w aut i było 1:1.
W kolejnej partii znów inicjatywę przejęli mistrzowie świata, ale wciąż brakowało mocnej zagrywki, która w ostatnich meczach grupowych była kopalnią punktów. Brakowało też skutecznego bloku, Polacy tylko czterokrotnie zatrzymywali w ten sposób ataki rywala.
Mimo to, Polacy popisali się udanym finiszem; po dwóch udanych akcjach Bieńka było 22:18, a w decydujących momentach nie pomylił się Leon.
Do połowy czwartej partii wynik był sprawą otwartą, ale widać było, że Polakom coraz trudniej było zdobywać punkty. "Trójkolorowi" zaczęli grać na coraz większym luzie i pewnie w ataku. W końcówce N'Gapethowi i Patry'emu nie zadrżała ręka i wygrali 25:21.
W tie-breaku pojedynek był już dość jednostronny. Francuzi objęli czteropunktowe prowadzenie (6:2), Heynen szybko reagował, poprosił o czas, ale to nic nie zmieniło. N'Gapeth kończył niemal każdą piłkę, a przy stanie 12:7 Polacy zwiesili głowy.
Turniej w Tokio przyniósł wiele zaskakujących rozstrzygnięć. Najpierw sensacyjnie w fazie grupowej odpadli Amerykanie, a faworyzowani Włosi przegrali z Argentyną 2:3, która będzie przeciwnikiem "Trójkolorowych" w półfinale.
W drugim meczu o finał dojdzie do starcia gigantów - Rosyjski Komitet Olimpijski zmierzy się z Brazylią.