W ikonografii przedstawia się go w habicie dominikańskim z ognistą kulą nad głową i bez dwóch zdań ten element jego obrazów może przyciągać uwagę, rodząc pytania.
W ikonografii przedstawia się go w habicie dominikańskim z ognistą kulą nad głową i bez dwóch zdań ten element jego obrazów może przyciągać uwagę, rodząc pytania. Pamiętając, że był on krewnym samego św. Jacka Odrowąża, Lux ex Silesia, światła ze Śląska, owa ognista kula może kojarzyć się z jakimś nawiązaniem do owego pokrewieństwa. Jednak powód dla którego owa ognista kula towarzyszy bł. Czesławowi ma swoje uzasadnienie nie w więzach krwi, tylko w legendzie. Oto gdy był on przełożonym w założonym przez siebie dominikańskim klasztorze we Wrocławiu najechali na niego Tatarzy. Oto lud z piekła, z Tartaru rodem, który zostawiał po sobie tylko pożogę, w roku 1241 oblegał Wrocław. Gród płonął, ale bł. Czesław miał odwagę wejść w ten ogień z równie żarliwą modlitwą, którą po odstąpieniu najeźdźców mieszkańcy Wrocławia uznali za odpowiedzialną uratowania części miasta. Stąd owa kula. Choć są i tacy, którzy łączą ją także z modlitwą, która towarzyszyła bł. Czesławowi zawsze, gdy dopadały go pokusy: "Walcz dzielnie i pokonuj nieczyste chuci, z małej bowiem iskry łatwo może powstać wielki pożar”.