Sny bywają sugestywne. Ot choćby ten, który przyśnił się pewnego razu 50-letniej Camilli.
Sny bywają sugestywne. Ot choćby ten, który przyśnił się pewnego razu 50-letniej Camilli. Była już w zaawansowanej ciąży i to ciąży wyproszonej u Boga po tym, jak pierwsze jej dziecko, syn, tragicznie umiera. Jest pełna nadziei, ale przychodzi pewnego razu noc, a z nią sen. Jaki? Oto widzi swoje nienarodzone jeszcze dziecko, jako dorosłego mężczyznę w otoczeniu innych. Wszyscy mają na swoich ubraniach namalowane czerwone krzyże. Camilla budzi się zlana potem i już wie, że jej dziecko zostanie powieszone jako przestępca, herszt bandy. Dlaczego tak uważa? Bo przecież czerwony krzyż na piersiach namalowany mają tylko skazańcy idący na egzekucję. Gdyby dane było tej zalęknionej matce pożyć nieco dłużej niż do 12 urodzin swojego syna, mogłaby się przekonać, że jej sen był - tak jak sądziła - proroczy, tylko źle odczytany. Bo wspominany dzisiaj jako święty Kamil de Lellis, a tak się nazywał ów chłopak, po latach wojaczki i roztrwonieniu majątku, nawróci się i w roku 1584 założy zakon, który będzie miał bezwzględnie nieść pomoc chorym w szpitalach i na placach bojów. A znakiem rozpoznawczym kamilianów stanie się czarny habit z czerwonym krzyżem.