Gdy św. Franciszek z Asyżu w roku 1209 zakładał nową wspólnotę, była ona ze wszech miar radykalna w naśladowaniu Chrystusa.
Gdy św. Franciszek z Asyżu w roku 1209 zakładał nową wspólnotę, była ona ze wszech miar radykalna w naśladowaniu Chrystusa. Niestety, przez kolejne 300 lat funkcjonowania tego zakonu, owo kroczenie w ślad za Mistrzem straciło nieco ze swojej surowości. Dlatego właśnie w wieku XV – by niejako obudzić z letargu duchowych synów św. Franciszka - pojawił się pomysł powrotu do pierwotnej obserwancji, czyli surowej reguły. Stał za nim św. Bernardyn ze Sieny i jego duchowy uczeń św. Jan Kapistran. I to ten ostatni przybył na zaproszenie króla Kazimierza Jagiellończyka do Polski i przez osiem miesięcy w Krakowie i we Wrocławiu głosił płomienne kazania, wzywając wszystkich – a nie tylko swoich współbraci – do bardziej gorliwego sposobu życia. O ile taki apel zwykle najmocniej przemawia do młodych i zbuntowanych, o ile porusza bardziej serca, którym do bogobojnego życia jest daleko, o tyle tym razem usłyszał je pewien 60-letni franciszkanin. Usłyszał i poszedł za ich głosem, choć mógłby uznać, że nie były kierowane do niego, skoro już od niemal pół wieku wiernie służy Bogu. Bo nigdy nie jesteśmy zbyt święci, by czegoś w swoim życiu jeszcze nie poprawić, o czym przekonuje nas dzisiaj św. Jan z Dukli.