Czy święci mogą realnie wpływać na nasze życie? Mogą, ale to wcale nie oznacza od razu festiwalu cudownych interwencji 'na życzenie'.
Czy święci mogą realnie wpływać na nasze życie? Mogą, ale to wcale nie oznacza od razu festiwalu cudownych interwencji 'na życzenie'. Czasem owa pomoc jest dużo bardziej subtelna, czego poniekąd dowodzi dzisiejszy patron, Paulin z Noli – święty, dzięki świętemu. W jego konkretnym przypadku chodziło o świętego Feliksa z Noli, ale nie legendarnego pierwszego biskupa tego miasta, tylko kapłana z III wieku, który mężnie przetrwał prześladowania chrześcijan i utratę wszystkiego co cenne, byle tylko pozostać wiernym Chrystusowi. Kiedy Paulin, a właściwie wtedy jeszcze Poncjusz Meropius Paulinus, bogaty rzymski senator i gubernator Kampanii, poznał historię św. Feliksa z Noli, był poganinem. Nie mniej jednak zafascynowało go to, że ludzie pielgrzymują z całego obszaru prowincji na południu Włoch, którą zarządzał z woli cesarza, by pomodlić się przy grobie kogoś kompletnie nic nieznaczącego. Ponieważ senator Paulin był człowiekiem prawym, kazał na swój koszt zbudować do tego grobu drogę, a w samej miejscowości Nola wystawić zabudowania dla podróżujących nią. Nawet nie przypuszczał, że po latach sam tam zamieszka, prowadząc w tym właśnie miejscu ze współbraćmi życie monastyczne jako biskup. Zanim jednak do tego doszło wcześniej, wraz ze zmianą na cesarskim tronie, stracił swoją władzę jako gubernator. Pozostało mu jednak pragnienie poznania owego Chrystusa, w imię którego tyle wycierpiał św. Feliks. Gdy żeni się z chrześcijanką z arystokratycznej rodziny z Hiszpanii, przyjmuje też chrzest. Małżonkowie doczekują się wkrótce upragnionego dziecka, ale chłopiec umiera 8 dni po narodzeniu. To doświadczenie utraty zmienia ich tak bardzo, że oboje postanawiają oddać się na wyłączną służbę Bogu. Św. Feliks z Noli staje się odtąd dla Paulina kimś dużo bliższym - nasz patron widzi w nim wzór do naśladowania. Liczy sobie już 40 lat, gdy zostaje ostiariuszem, czyli świeckim, który opiekuje się lokalną świątynią niczym dzisiejszy zakrystianin. W Boże Narodzenie roku 394 przyjmuje też wbrew swoim własnym planom, za to na wyraźne życzenie wspólnoty chrześcijan i biskupa, święcenia kapłańskie. W międzyczasie zaczyna się też wyzbywać swojego wielkiego majątku, rozdając go potrzebującym. W końcu zostają mu już tylko te zabudowania, które postawił w Noli. Tam też udaje się wraz z żoną, tam żyje w mniszej wspólnocie, którą zakłada, tam zostaje wybrany biskupem i tam po 20 latach owocnej posługi za wstawiennictwem św. Feliksa z Noli, umiera. Umiera już jednak nie jako były senator rzymski, ani pogrążony w żałobie ojciec, ani nawet nie jako poeta czy wybitny biskup. Umiera jako święty. Paulin z Noli.