Historię tych dwóch świętych, razem głoszących Ewangelię i razem umęczonych za wiarę, poznajemy dzięki martyrologium świętego Hieronima i wspomnieniom papieża, świętego Damazego, który opis ich męczeństwa miał zaczerpnąć od kata wykonującego wyrok.
Historię tych dwóch świętych, razem głoszących Ewangelię i razem umęczonych za wiarę, poznajemy dzięki martyrologium świętego Hieronima i wspomnieniom papieża, świętego Damazego, który opis ich męczeństwa miał zaczerpnąć od kata wykonującego wyrok. Dlaczego zaś w ogóle ów kat, o imieniu Doroteusz, postanowił zwierzyć się z opisu egzekucji owych dwóch chrześcijan biskupowi Rzymu? Czyżby nie wiedział z kim rozmawia? Nic z tych rzeczy, to była z jego strony forma świadectwa, bo swoje nawrócenie człowiek ów zawdzięczał właśnie św. Marcelinowi i Piotrowi, których dane mu było poznać w ostatnich godzinach ich życia. Do tego momentu Doroteusz nie miał pojęcia, że św. Marcelin jest kapłanem, św. Piotr jego pomocnikiem i egzorcystą, a Chrystus Synem Bożym, w którym każdy człowiek znajduje zbawienie i otrzymuje szansę na nowe życie. Oczywiście tego nowego życia można nie przyjąć, Zbawiciela odrzucić, a jego sługi skazać na śmierć przez ścięcie mieczem za szerzenie „chrześcijańskiego zabobonu”. Ponieważ był już jednak rok 304 i Rzymianie zaczęli rozumieć, że spektakularne krwawe prześladowania wcale nie odstraszają kolejnych wyznawców od pójścia za Chrystusem, więc na miejsce egzekucji świętych Marcelina i Piotra wybrali odludną polanę w lesie oddalonym około 3 mil od murów Wiecznego Miasta. Duchowni zostali przyprowadzeni na miejsce kaźni i zmuszeni do wykopania sobie grobu. Czas ten postanowili jednak wykorzystać, by niejako przy okazji, opowiedzieć swoim katom o Chrystusie. I tak oto, choć umarli, a ciała ich ukryto, to jeden ze strażników i wykonawców kary, właśnie wspomniany Doroteusz, historię Syna Bożego zabrał w swoim sercu do domu, by wkrótce się nawrócić i przyjąć chrzest. Z czasem okazało się także, że i próba ukrycia tej zbrodni niespecjalnie się powiodła, bo ciała dzisiejszych patronów znalazły dwie kobiety, św. Lucyla i Firmina i wyprawiły im należyty pogrzeb. Gdzie? Jak podaje marytyrologium, było to „przy dwóch drzewach laurowych na trzeciej mili od Via Labicana", tuż obok ciała św. Tyburcjusza, które to miejsce z czasem stało się znane jako Katakumby Marcelina i Piotra. Bo, jak Jezus mówił do tłumów w Ewangelii wg. św. Łukasza: "Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome."