Indie zmagają się z drugą falą pandemii. Po pierwszym zderzeniu z Covid-19 wydawało się, że wszystko co złe minęło. Wielu ludzi zlekceważyło możliwość nadejścia kolejnej fali i nie było na nią przygotowanych. Szczególnie boleśnie doświadczają jej skutków ludzie żyjący w regionach rolniczych, a najbardziej uboga społeczność tubylcza, wśród której znajduje się dużo katolików.
Kościół udziela im również wsparcia finansowego, ponieważ za szpitale i leczenie trzeba płacić. Dopływ pomocy z zewnątrz został zablokowany w wyniku wprowadzenia ograniczeń ze strony rządu centralnego na przekazywanie pieniędzy w celu prowadzenia „agitacji religijnej”. Tymczasem bardzo potrzebne są środki na zakup lekarstw, tlenu, respiratorów i szczepionek.
Sekretarz Indyjskiego Episkopatu bp. Felix Machado podkreśla także wielkie znaczenie solidarności modlitewnej, która płynie z różnych stron świata. W obecnej sytuacji kryzysowej bardzo potrzeba odwagi oraz zachowania żywej nadziei.
„Kiedy ludzie ulegali zarażeniu wirusem, nikt nie mógł umieścić ich w szpitalu, kiedy z kolei ktoś przybył do szpitala nie była dla niego miejsca. Kiedy wreszcie znalazło się miejsce nie starczało lekarstw, brakowało tlenu. W sytuacji, kiedy osoba zmarła, nie było, jak jej zabrać i zapewnić godnego pogrzebu. Bezpośrednie patrzenie na tę sytuację z bliska działało bardzo źle na wielu ludzi – podkreśla bp. Machado. Jakby tej biedy było mało to cztery dni temu mieliśmy bardzo silny cyklon, który spowodował poważne straty. Deszcz i silny wiatr zniszczyły wiele domów. W wielu nie ma elektryczności i brakuje jedzenia. Sklepy pozostają zamknięte, przez co nie można znaleźć niczego do przygotowania posiłku. Ludzie żyją w strachu. Również Kościoły pozostają zamknięte z powodu stanu zagrożenia. Ludzie w tej sytuacji nie mogą praktykować swojej wiary. To wszystko staje się dla nas bardzo smutne.“