Można próbować zamknąć dzisiejszego patrona w czterech minutach opowieści o jego życiu, ale jest to próba z góry skazana na niepowodzenie.
Można próbować zamknąć dzisiejszego patrona w czterech minutach opowieści o jego życiu, ale jest to próba z góry skazana na niepowodzenie. Bernardino, a właściwie św. Bernardyn ze Sieny był bowiem na przełomie wieku XIV i XV tak nieszablonowy, jak tylko można sobie to wyobrazić. Sierota, który z pomocą krewnych zostaje prawnikiem. Młodzieniec, który w czasie zarazy jaka nawiedziła Sienę, zamiast uciekać bierze w zarząd miejski szpital, by opiekować się chorymi. Franciszkanin o słabym i ochrypłym głosie, którego kazania zmieniają społeczny obraz Italii i przyczyniają się do jej religijnego odrodzenia. A mówił tak, jak nikt przed nim jeszcze nie próbował. Zamiast bowiem pisać i wygłaszać przygotowane wcześniej teksty na temat liturgii z dnia, zamiast popisywać się przed wykształconymi słuchaczami sztuką retoryki, św. Bernardyn ze Sieny stawia na prawdziwie franciszkańską prostotę. Zwraca się bowiem bezpośrednio do tych, którzy go w danej chwili słuchają. W ich imieniu zadaje trudne pytania i szuka na nie odpowiedzi. Tematy do pytań bierze z życia, a odpowiadając posługuje się prostym i przystępnym językiem, niewolnym od biblijnych obrazów. Żeby nie być gołosłownym, św. Bernardyn ze Sieny jest jednym z pierwszych kaznodziei, którzy mówi o ekonomii. W swoich homiliach broni przedsiębiorców, jako tych, którzy spełniają użyteczną społeczną funkcję transportu, dystrybucji lub wytwarzania towarów. Piętnuje lichwę, przygotowując grunt pod zaczynające niebawem powstawać towarzystwa pożyczkowe, gdzie ludzie wspólnie zbierają środki i udzielają sobie nawzajem kredytu. Wprowadza termin „godziwej płacy”, podyktowanej popytem na nią i podażą, tłumacząc, że nie może być jednocześnie równej płacy dla wszystkich, skoro ludzie równią się w umiejętnościach, zdolnościach i wyszkoleniu. Nic dziwnego, że choć nie ma warunków głosowych, jest kaznodzieją którego ludzie chcą słuchać, na którego homilie - trwające nieraz po 3-4 godziny - tłumnie zbierają się od samego rana na rynkach miast, bo żadna świątynia nie może ich pomieścić. Św. Bernardyn ze Sieny jest jednak w tym wszystkim zakonnikiem i to surowym tak dla siebie, jak i dla słuchaczy. Jest zwolennikiem powrotu franciszkanów do pierwotnej reguły, obserwy, a swoim słuchaczom co rusz przypomina, kto jest w tym wszystkim najważniejszy – to Jezus Chrystus, którego imię w formie akronimu IHS wpisanego w słońce nosi zawsze przy sobie na specjalnie przygotowanej tabliczce i poddaje wiernym do adorowania, podnosząc ją co jakiś czas w górę. Ten znany na Wschodzie chrystogram, zaczyna być przez to popularny również w Kościele zachodnim i dzisiaj zewsząd nam towarzyszy. To właśnie zasługa św. Bernardyna ze Sieny, który ziemię dla nieba pożegnał 20 maja 1444 roku.