Dzisiejsza patronka może budzić współcześnie mieszane uczucia. Czy będzie to spowodowane jej niezwykłym, nie dającym się dzisiaj zrozumieć, trybem życia
Dzisiejsza patronka może budzić współcześnie mieszane uczucia. Czy będzie to spowodowane jej niezwykłym, nie dającym się dzisiaj zrozumieć, trybem życia? W żadnym razie - jej codzienność nie odbiegała zbytnio od znanej nam prozy życia. W roku 1919 przyszła na świat na Sardynii, w rodzinie pewnego urzędnika lokalnej administracji. W domu się nie przelewało, mama chorowała, dzieci było ośmioro. A skoro była niemal najstarsza z rodzeństwa, więc pomagała tak w polu, jak i przy dzieciach. Zatem, skoro jej codzienność była raczej zwyczajna, to może nasz wspomniany na wstępie niepokój, który może nam towarzyszyć w spotkaniu z tą patronką, brać się będzie z jej niezwykłej religijności? Czyżby bł. Antonia Mesina, bo to o niej mowa, miała swoją żarliwością i oddaniem Bogu rzucić wyzwanie naszym oswojonym rytuałom? To również ślepa uliczka. Bohaterka dzisiejszej historii była bowiem pod tym względem raczej tradycjonalistką – jej głównym punktem duchowego odniesienia była Msza św. Jedynym odchyleniem od średniej byłaby tutaj ewentualnie chęć uczestniczenia w Eucharystii częściej niż raz w tygodniu, w niedzielę. Jako nastolatka bł. Antonia Mesina zaangażowała się co prawda w działalność Akcji Katolickiej i sygnalizowała, że chciałaby służyć potrzebującym i ubogim, ale kto z nas w tym wieku nie składał płomiennych deklaracji? Skoro więc do tej pory wszystko, co możemy powiedzieć o dzisiejszej patronce, nie odbiega od zwyczajności, to czym jeszcze miałaby wzbudzić nasz niepokój? Swoją śmiercią? Tak i tutaj oddajmy głos św. Janowi Pawłowi II, który beatyfikując te dziewczynę 4 października 1987 roku, powiedział : "Miała zaledwie szesnaście lat, gdy przyszło jej odpowiedzieć heroicznym «tak» na błogosławieństwo skierowane do tych, którzy są czystego serca, broniąc czystości za cenę najwyższej ofiary." Istotnie, wiązka chrustu zebrana 17 maja 1935 roku, by upiec w domu chleb, już na zawsze spoczęła w górach obok zmasakrowanego ciała naszej patronki. Zbrodni dokonał młody, dwudziestoletni zaledwie Ignazio, który widząc samotną dziewczynę w górskiej głuszy, postanowił ją zgwałcić. Gdy ta zaczęła jednak stawiać zacięty opór, napastnik chwycił pobliski kamień i z furią zaczął uderzać nim na oślep. W sumie zadał ponad 70 ciosów. Ciało dziewczynki zostało wkrótce odnalezione, a w pogrzebie, który był pierwszą oznaką rodzącego się kultu bł. Antoni Mesiny uczestniczyła cała jej parafia. Ktoś powie : no tak, dzisiejsza patronka zawdzięcza więc swoje wyniesienie do chwały ołtarzy tylko temu, że zginęła w obronie swojego dziewictwa. Jednak tu nie o dziewictwo, tylko o czystość serca chodzi. I o radykalizm w jego obronie. Radykalizm, z którego się często zwalniamy. I to nas powinno niepokoić.