- Jeden z księży archidiecezji katowickiej powiedział mi: "Chłopie, jeśli chciałeś, żeby kazanie powiedział ks. prof. Józef, to trzeba było się ustawić w długiej kolejce!" - wspominał dziś w Bierach zmarłego 30 kwietnia ks. Kiedosa jego wychowanek ks. dr Jan Piszczan.
Mieszkańcy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bierach ze swoim proboszczem ks. Dariuszem Suchym oraz kapłani, którzy chcieli pożegnać śp. ks. prof. Józefa Kiedosa, spotkali się dziś w tutejszym kościele przy trumnie z jego ciałem podczas Mszy Świętych.
To tutaj, w Bierach, przez minione lata ks. Kiedos, mieszkający w sąsiednim Jaworzu, wspierał miejscowych księży w pracy duszpasterskiej. Parafianie pamiętają jego płomienne kazania, w których nie brakowało szczególnej miłości do Matki Najświętszej i ojczyzny. Niedzielna Msza św. o 16.00 była tą, na której mogli go zawsze spotkać. Jutro 8 maja ks. Kiedosa pożegna Jaworze - tutaj także na miejscowym cmentarzu zostanie złożona trumna z jego ciałem.
Dziś pożegnalnej liturgii kapłanów - kolegów, współpracowników, wychowanków ks. Kiedosa - przewodniczył w Bierach biskup Piotr Greger, a w czasie tej Eucharystii kazanie wygłosił ks. Jan Piszczan, wychowanek księdza profesora i kapelan szpitalny w Ustroniu-Zawodziu.
Bp Piotr Greger przewodniczył kapłańskiej modlitwie za śp. ks. Józefa Kiedosa.Odwołując się do Izajaszowej pieśni o Winnicy Pańskiej i słów samego Jezusa, który mówi: "Ja jestem Krzewem Winnym, a wy latoroślami. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten przynosi owoc obfity", zauważył: - Zaiste, owoc obfity pracy duszpasterskiej, dydaktycznej i naukowej przyniósł wspólnocie ludu Bożego śp. ks. prof. Józef Kiedos przez 77 lat życia, w tym 54 lata w kapłaństwie Chrystusowym.
Ks. Piszczan przypomniał życiorys zmarłego kapłana, który urodził się w 1943 roku w Watenstedt, w Dolnej Saksonii. Po II wojnie światowej jego losy związały się z Polską. Kształcił się w szkole podstawowej w Chorzowie, następnie w Niższym Seminarium Duchownym, liceum, gdzie zdał maturę i Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym na Alejach Mickiewicza 3 w Krakowie. Święceń kapłańskich udzielił mu w katowickiej katedrze Chrystusa Króla w 1967 roku biskup Herbert Bednorz.
Ks. dr Jan Piszczan żegnał w kazaniu swojego wykładowcę śp. ks. prof. Józefa Kiedosa.- Na frontonie katedry katowickiej widnieją słowa: "Soli Deo Honor et Gloria". Ksiądz Józef rzeczywiście żył i pracował na chwałę Bożą - zaznaczył ks. Jan. - Był człowiekiem rzeczywiście pracowitym. Na wydziale teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego obronił doktorat z historii Kościoła. Habilitacja miała miejsce we Wrocławiu w roku 1997. Po przeniesieniu Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego do Katowic pełnił tam funkcję prefekta, a następnie wicerektora. Wówczas był też moim przełożonym seminaryjnym. Z tamtych lat pamiętam księdza Józefa jako bardzo gorliwego kaznodzieję. Słowo Boże głosił z wielką mocą, z autentycznym zaangażowaniem w sprawy Boże, w sprawy kleryckie. A to są lata 1980-1984 - lata niezwykle trudne, czas stanu wojennego. Ks. Józef poprowadził w stronę kapłaństwa 140 kleryków. Wielu spośród nich u niego pisało prace magisterskie z historii.
Ks. Piszczan wspomniał także śp. ks. Konrada Szwedę, który był mistrzem ks. prof. Józefa. Ks. Konrad przeżył obóz Auschwitz-Birkenau i potrafił przygotować wychowanków do pokonywania trudów życia, które pojawiają się w życiu kapłańskim.
- Ktoś nawet pięknie powiedział, że czasy seminaryjne to był "styl Kiedosa" - wychowawcy przygotowującego kleryków do życia kapłańskiego w trudnych warunkach - zauważył kaznodzieja.
Ks. Kiedos pełnił także funkcję proboszcza w Hołdunowie, w Rudzie Śląskiej, Bielsku-Białej i Dębowcu. - Jeden z księży archidiecezji katowickiej powiedział mi: "Chłopie, jeśli chciałeś, żeby kazanie powiedział ks. prof. Józef, to trzeba było się ustawić w długiej kolejce!" - wspominał ks. Piszczan, wymieniając także kolejne miejsca pracy naukowej zmarłego kapłana: Filię Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie i Instytut Teologiczny im. św. Jana Kantego w Bielsku-Białej.
Śp. ks. prof. Józef Kiedos zmarł 30 kwietnia w Bielsku-Białej.- Nieraz urlop spędzał śp. ks. prof. Józef wśród Polonii - w Westfalii zwłaszcza. Często u moich przyjaciół w Dortmundzie słyszałem wiele ciepłych słów pod adresem księdza profesora. Ślązacy już w podeszłym wieku, mieszkający tamże mówili: "Ksiądz Kiedos wygłosił nam wspaniałe, tradycyjne, śląskie rekolekcje. Mieszkamy na obczyźnie, ale nasze serca są w Polsce. Jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Pozdrówcie go od nas".
Przywołując słowa z Księgi Koheleta o przemijaniu, ks. Piszczan mówił, iż dla zmarłego ks. Kiedosa "przerwał się ów srebrny sznur życia, stłukła się czara złota, a jego gliniany dzban, napełniony 77-letnim bagażem radości i utrapienia, z chorobą włącznie, rozbił się u źródła, źródła, które jest symbolem życia wiecznego". Przypomniał także słowa św. Jana Pawła II z encykliki o Eucharystii - kto się Nią karmi, nie potrzebuje wyczekiwać zaświatów, żeby otrzymać życie wieczne. Posiada już nadzieję, jako przedsionek przyszłej pełni.
Kończąc, ks. Piszczan mówił: - Żegnamy naszego brata, ks. Józefa, w Roku św. Józefa - również patrona dobrej śmierci. Niedaleko stąd, w bielskim szpitalu zakończyła się "passio" - udręka, cierpienie ks. Józefa.
A cytując słowa codziennie wypowiadanej przez zmarłego modlitwy kapłańskiej św. Ignacego: "W godzinę śmierci wezwij mnie. I każ mi przyjść do siebie", zauważył, iż już nastąpiła paruzja indywidualna ks. Józefa: - Nasza paruzja indywidualna też się zbliża. Dla ks. Józefa zbliża się paruzja Dnia Ostatecznego.
Śp. ks. prof. Józef Kiedos zmarł 30 kwietnia w Bielsku-Białej.W programie uroczystości pogrzebowych ks. prof. Józefa Kiedosa jutro 8 maja w kościele Opatrzności Bożej w Jaworzu: