Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana ze Zgromadzenia Kanoników Regularnych może mieć jakieś znaczenie dla ludzi żyjących w XXI wieku?
Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana ze Zgromadzenia Kanoników Regularnych może mieć jakieś znaczenie dla ludzi żyjących w XXI wieku? Tak – odpowiadają jego obecni współbracia – św. Stanisław Kazimierczyk uczy, że można żyć na pełnych obrotach, niejako 'w biegu', a jednocześnie nie zgubić azymutu na niebo. Jak to zrobić? No cóż, tutaj zamiast rewolucji mamy raczej sprawdzoną metodę. Sprawdzoną wielokrotnie i przez różnych ludzi, która nieodmiennie daje ten sam rezultat – świętość. Żeby jednak ją w pełni zaprezentować, wcześniej trzeba odrzucić te elementy historii św. Stanisława Kazimierczyka, które ją zaciemniają. Nie będzie nas zatem interesować to, że miano Kazimierczyk otrzymał z uwagi na to, że niemal całe swoje życie spędził na krakowskim Kazimierzu i jako syn rajcy miejskiego Stanisława Sołtysa, i jako student Akademii Krakowskiej, którą ukończył doktoratem, i jako kanonik we wspólnocie zawiązanej wokół tamtejszego kościoła Bożego Ciała. Czego jeszcze nie będziemy potrzebować, by opisać drogę, którą św. Stanisław osiągnął chwałę nieba? Roku urodzenia, to jest 1433, i daty śmierci, która miała miejsce 56 lat później, po 30 latach kapłaństwa. To, co w odniesieniu do dzisiejszego patrona jest najważniejsze, najzwięźlej ujął ks. Jarosław Klimczyk Kanonik Regularny z klasztoru Bożego Ciała w Krakowie. "[Podziwiam św. Stanisława Kazimierczyka] za godziny spędzone nad Ewangelią. On mi mówi: nie poddawaj się, żyj codziennie Pismem Świętym, a będziesz szczęśliwy, będziesz wiedział, jak żyć, i będziesz światłem dla innych. Podziwiam go za wiarę w Eucharystię. On dużo więcej widział w tej Wielkiej Tajemnicy Wiary niż ja. I za jego pokorę. Był profesorem z zamożnego domu, który zmywał gary z nowicjuszami, prał habity, przyjmował gości. Był święty, a często korzystał ze spowiedzi. Podziwiam go również za to, że przez cały dzień mimo natłoku różnych wydarzeń miał naturalny kontakt z miłującym Bogiem. Miał wyrobioną samodyscyplinę. Pilnował się, aby nie ulec lenistwu. Był wierny modlitwie i nauce własnej. I wszystko to było w nim naturalne [dlatego] jest świetnym opiekunem "ciągle będących w biegu" biznesmenów, dziennikarzy, polityków, studentów, uczniów... i zakonników. Uczy, jak żyć na pełnych obrotach i nie zwariować. Kto taki? Przypomnijmy na koniec, św. Stanisław Kazimierczyk.