Czy można znaleźć rozumowy dowód na istnienie Boga? A może kwestia Boga, to jedynie wyzwanie przed którym staje nasza wiara? Dzisiejszy patron już 1000 lat temu mierzył się z tymi pytaniami i zaproponował ich rozwiązanie.
Czy można znaleźć rozumowy dowód na istnienie Boga? A może kwestia Boga, to jedynie wyzwanie przed którym staje nasza wiara? Dzisiejszy patron już 1000 lat temu mierzył się z tymi pytaniami i zaproponował ich rozwiązanie. Nota bene tak trafne, że jeszcze 500 lat po jego śmierci nawiązywali do jego dorobku Kartezjusz i Leibniz. A wcale się nie zanosiło na to, by ten potomek rycerskiego rodu z Aosty okazał się kiedyś mistrzem intelektualnych rozważań, którego potomni zwać będą "ojcem scholastyki". Co prawda mama św. Anzelma, bo to o nim mowa, bardzo dbała by syn zdobył staranne wykształcenie pod okiem mnichów w przyklasztornej szkole, ale po jej śmierci edukacją syna zajął się ojciec i młody Anzelm rozpoczął bynajmniej nie święte życie. Ponieważ jednak z przyrodzenia był rozumny, to szybciej niż inni zorientował się, że hedonizm nie prowadzi do niczego sensownego i w wieku 27 lat ponownie stanął u wrót klasztoru benedyktynów. Ale nie byle jakiego, tylko takiego, gdzie opatem był słynny uczony, bł. Lanfrank. Pod jego czujnym okiem św. Anzelm rozwinął skrzydła swojego rozumu i zrobił coś, co wcześniej nikomu nie przyszło do głowy – postanowił z pomocą intelektu sięgnąć nieba. Szanował Pismo Święte i Tradycję Kościoła, wiedział, że wiara jest niezbędna w poznaniu Boga, ale nieustannie dręczyło go pytanie o to, gdzie w tym wszystkim jest miejsce rozumu. I odkrył, że choć wiara uprzedza rozum, to jednak rozum wyjaśnia jej tajemnice. Są więc nierozłączne i równoważne, choć zdaniem dzisiejszego patrona pierwszeństwo ma rozum, który jest niezbędny do wytworzenia w umyśle idei Boga, i dopiero od tego punktu zaczynamy rozwijać swoją wiarę. W duchu tych rozważań przez całe swoje ziemskie życie prowadzi wykłady i pisze dzieła, które po wiekach uczynią go doktorem Kościoła. Ale św. Anzelm to nie tylko średniowieczny filozof – zaledwie 3 lata po wstąpieniu do benedyktynów został bowiem wybrany przeorem, a następnie opatem w swoim macierzystym klasztorze, co wiązało się z nieustannymi podróżami i wizytacjami. Z czasem jego sława stała się tak wielka, że wybrano go biskupem odległego Canterbury i prymasem Anglii, na co nie chcieli się zgodzić jego zakonni współbracia z Francji. Pokusa postawienia na swoim była wielka, ale św. Anzelm wybrał jednak drogę trudniejszą i z pokorą przyjął nowe obowiązki. Pełnił je nieprzerwanie przez 16 lat, do roku 1109, gdy śmierć zabrała go z tego świata, by swoje rozumowe dociekania mógł wreszcie skonfrontować z rzeczywistością Nieba.