Ta niezwykła kobieta przyszła na świat w niewielkim miasteczku Schiedam w Holandii 18 marca 1380 roku dokładnie w Palmową Niedzielę.
Ta niezwykła kobieta przyszła na świat w niewielkim miasteczku Schiedam w Holandii 18 marca 1380 roku dokładnie w Palmową Niedzielę. Ponieważ spośród swojego rodzeństwa była jedyną dziewczynką, sprawiła rodzicom taką radość, że nazwali ją Ludwina, co znaczy tyle, co spolszczone Ludmiła, czyli 'lubiąca ludzi i przez nich lubiana'. I istotnie przez pierwsze 15 lat swego życia Ludwina, choć bardzo pobożne dziewczę, za ludźmi przepadała z wzajemnością. Przyszła jednak w końcu zima roku 1395, nasza patronka wyszła razem z innymi młodymi ludźmi z miasteczka pojeździć na łyżwach po zamarzniętych stawach. Nagle jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła. Fakt, potłukła się boleśnie, więc przyjaciele zanieśli ją do domu, żeby wydobrzała. Diagnoza była typowa: połamane żebra, ogólne potłuczenie – zatem tydzień, góra dwa w łóżku i wracamy do normalnego funkcjonowania. Niestety, minął miesiąc, a stan Ludwiny nie poprawiał. Nie tylko nie ustępował paraliż nóg, ale wkrótce pojawiły się też kłopoty ze wzrokiem i słuchem, a w odleżyny wdała się gangrena. Ta, która była lubiana przez ludzi i lubiąca pośród nich przebywać, nagle została dosłownie uwięziona w czterech ścianach domu. Nasza patronka oczywiście nie miała ochoty poddać się bez walki. Próbowała podnieść się z łóżka i stanąć na nogach, by dołączyć do innych. Daremnie. Zaczęła więc poruszać się na kolanach i rękach. Z czasem jednak zaczęło brakować jej na to sił. Cierpienie było dosłownie ponad jej siły. Sprawiało, że nie mogła normalnie żyć, chodzić do kościoła i spotykać się z ludźmi. Bywały dni, że śmierć wydawała się jedynym wybawieniem i modliła się o rychłe odejście do Pana. Dopiero ksiądz Jan Pot, który przychodził do niej w odwiedziny sprawił, że zaczęła zastanawiać się nad sensem cierpienia. Minęło jednak sporo czasu zanim pogodziła się z chorobą. Pociechę odnajdywała w komunii i kontemplowaniu męki Jezusa. Swoją dobę podzieliła nawet na siedem części odpowiadającym siedmiu kanonicznym godzinom modlitwy, a swoje cierpienie ofiarowywała za dusze grzeszników. Wieść o tej niezwykłej kobiecie rozeszła się po całej Holandii. Ludzie zaczęli przybywać do św. Ludwiny z najdalszych zakątków, by odwiedzić ją i poprosić o modlitwę. Tak mijał rok za rokiem, a ona coraz bardziej stawała się bardziej Boża niż ziemska. Miała wizje, w których razem ze swoim Aniołem Stróżem docierała w najdalsze zakątki świata, jej jedynym pokarmem była Eucharystia. W końcu, 14 kwietnia 1433 roku, po 38 latach towarzyszenia w cierpieniu Chrystusowi upadła w Jego ramiona. Mieszkańcy Schiedam, jeszcze za życia uznali ją za świętą. Kościół potwierdził tę intuicję i uczynił ją patronką ludzi obłożnie chorych, a lekarze… ci uznali św. Ludwinę, ze pierwszą świętą, która umarła na stwardnienie rozsiane.