Dzisiejszy patron to ostatni z papieży-męczenników, którego Kościół wpisał do katalogu świętych. I nie, wcale nie umarł za czasów Dioklecjana.
Dzisiejszy patron to ostatni z papieży-męczenników, którego Kościół wpisał do katalogu świętych. I nie, wcale nie umarł za czasów Dioklecjana. Świętego Marcina I śmierć spotkała z woli cesarza bizantyjskiego Konstantyna II na wygnaniu na Krymie. Było to 13 kwietnia 655 roku. Jak to możliwe, że 300 lat po uznaniu chrześcijaństwa za oficjalna religię Imperium Rzymskiego, papież ginie z rąk władcy, który mieni się uczniem Chrystusa? Wszystkiemu winna polityka i herezja. Oto w połowie V wieku Eutyches, opat w jednym z klasztorów w Konstantynopolu, zaczyna głosić, że w odniesieniu do Chrystusa istotna jest tylko jedna, to jest boska Jego natura. Ponieważ ten pogląd kwestionował pełne człowieczeństwo Jezusa, a co za tym idzie podważał także Jego działalność pośredniczącą i zbawczą, został uznany za herezję i potępiony. Niestety, w stolicy Bizancjum na długie wieki pozostało echo tych przekonań, tym lepiej znajdujące posłuch u cesarzy, im bardziej oddające prym w Kościele patriarsze Konstantynopola. Św. Marcin I, który pełnił na cesarskim dworze funkcje nuncjusza papieskiego, doskonale zdawał sobie sprawę z postępującego degradowania roli i znaczenia biskupa Rzymu. Kiedy więc w roku 649 został wybrany papieżem, nie zamierzał czekać z konsekracją na zgodę cesarza Konstantyna II. Co więcej, zwołał także od razu synod w kościele Zbawiciela na Lateranie, w którym wzięło udział 105 biskupów łacińskich i 30 wschodnich, i uroczyście potępił na nim błędy monoteletów, czyli de facto spadkobierców herezji Eutychesa. Biorąc pod uwagę, że w tym gronie był cesarz, dokumenty synodalne, które zostały wysłane do wszystkich biskupów, były równoznaczne z rzuceniem wyzwania Konstantynowi II. Ten prawidłowo odczytał intencje odbudowywania znaczenia biskupa Rzymu w Kościele i natychmiast wysłał po niesubordynowanego papieża ekspedycję karną. Św. Marcin I, pomimo poparcia ze strony mieszkańców Wiecznego Miasta, został aresztowany i wysłany statkiem do Konstantynopola na rozprawę sądową. Nasz patron zamierzał bronić przed obliczem Konstantyna II prawdy objawienia, a skończyło się na oskarżeniu go o zamach stanu, za co była tylko jedna kara – śmierć. 'Zdegradowano' go ze wszystkich święceń, publicznie odarto z szat pontyfikalnych, zakuto w kajdany i poprowadzono przez Konstantynopol na miejsce kaźni. W ostatniej chwili, na prośbę patriarchy Pawła II, zmieniono karę śmierci na wygnanie na Krym. Dla ciężko chorego papieża, było to tylko odroczenie egzekucji w czasie. Jego ciało spoczęło w Chersonezie w miejscowym kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. W tym czasie już od roku Kościołem kierował nowy papież wybrany, a jakże, z woli cesarza. Św. Marcin I stał się jednak znakiem sprzeciwu wobec mieszania porządków – tego, co cesarskie z tym, co Boskie.