Biedak biskupem. Tak najkrócej opisywany jest fenomen dzisiejszego patrona, św. Fulberta z Chartres.
Biedak biskupem. Tak najkrócej opisywany jest fenomen dzisiejszego patrona, św. Fulberta z Chartres. Mówię fenomen, bo na przełomie X i XI wieku w Europie ugruntowywał się stan możnowładczy, co pociągało za sobą określone konsekwencje. Takie na przykład, że wszelkie wyższe stanowiska w państwie i Kościele – co traktowano w zasadzie łącznie – zarezerwowane były dla tych, którzy posiadali potężne ziemskie majątki. W tym kontekście oddanie biskupstwa w Chartres w ręce człowieka, którego rodzina nic nie posiadała, stanowiło zjawisko niecodzienne. Oczywiście umówmy się, że nie było też tak, że możnowładcy i hierarchowie poruszeni do głębi powszechnym wtedy grzechem symonii, czyli kupowaniem i sprzedawaniem godności kościelnych, w ramach pokuty za owo nadużycie postanowili wynieść na piedestał człowieka z ludu. Nic z tych rzeczy. Św. Fulbert, żeby otrzymać w roku 1006 sakrę biskupią, musiał wcześniej przez 46 lat zdobyć stosowne wykształcenie, mieć nieco szczęścia przy poznawaniu ludzi i ciężko zapracować na szacunek tych, którzy wartość innych mierzyli w złocie i rodzinnych koligacjach. Tak więc dzisiejszy patron najpierw ukończył szkołę katedralną w Reims, gdzie szczęśliwie jego mistrzem był Gerbert, późniejszy papież Sylwester II. Następnie został nauczycielem w szkole katedralnej w Chartres. Potem ubiegał się z powodzeniem o godność kanonika i kanclerza tamtejszej kurii. A gdy ówczesny biskup Chartres odszedł po nagrodę do nieba, wtedy wydarzył się cud i na jego następcę wybrano człowieka właściwego, a nie jak do tej pory majętnego. Jednak jak państwo wiecie, łaska bazuje na naturze, dlatego do owego cudownego Bożego zrządzenia św. Fulbert musiał dodać swoją niezwykłą umiejętność obcowania z ludźmi z różnych stanów. Dlaczego? Bo tylko dzięki zdolności do jednania zwaśnionych i opanowaniu sztuki prowadzenia sporów mógł przekonać do siebie tych, którzy jego wybór traktowali jako osobistą zniewagę. Dopiero, gdy uspokoiły się nastroje w diecezji, na jaw wyszły i inne ukryte talenty dzisiejszego patrona : pobożność, gorliwość, zaradność w zarządzaniu lokalnym Kościołem. A przede wszystkim zdobyta przez lata mądrość, która nie w złocie, ale w wiedzy widziała prawdziwy skarb i najsilniejszy oręż. W tym właśnie duchu św. Fulbert zreformował więc szkołę katedralną w Chartres, czyniąc ją prawdziwą kuźnią świętych filozofów i teologów. Postawił w niej bowiem nie tylko na naukę siedmiu sztuk wyzwolonych, które stanowiły o podstawowym wykształceniu średniowiecznego człowieka, ale również na studia przyrodnicze i medyczne oraz na czytanie tego, co napisali poganie. Po co? Bo w starożytnych tekstach greckich, łacińskich i arabskich widział odpryski Objawienia, którego pełnię znajdujemy w Kościele. I to dopiero, a nie fakt, że jako biedak został wybrany biskupem, była prawdziwa rewolucja, którą rozpoczął św. Fulbert z Chartres. Skończyła się ona dopiero wraz z powstaniem pierwszych średniowiecznych uniwersytetów, ale to już było po śmierci dzisiejszego patrona.