W katowickiej katedrze sprawowana była Msza św. w intencji zmarłego byłego kanclerza kurii w Katowicach i wikariusza generalnego archidiecezji lwowskiej.
Zgodnie z życzeniem kapłana, spocznie on w rodzinnych stronach, na cmentarzu w Moszczenicy. W katedrze Mszę św. w jego intencji sprawowali: abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki, abp senior Damian Zimoń oraz biskupi pomocniczy. – Trudno nam się pogodzić z twoim odejściem – powiedział abp Skworc. Nawiązał również do pozostawionego przez ks. Józefa Pawliczka testamentu. – Napisałeś dość kategorycznie: chcę być pogrzebany w Moszczenicy, „bo tam pamiętają o zmarłych kapłanach”.
Wręcz pedantyczny
Metropolita katowicki przypomniał również, że zmarłemu wikariuszowi „bliższe było milczenie niż perorowanie”. – Byłeś człowiekiem odpowiedzialnego słowa, starając się zawsze, by było zwierciadłem prawdy. Miałeś też poczucie humoru z nutą autoironii, ale i zdolność do inteligentnej riposty – wspominał abp. Skworc. – Kiedy po twoim przejściu do domu Ojca przeglądałem twoją teczkę personalną, ze zdumieniem odkryłem, jak wiele biskupi katowiccy nakładali na twoje barki funkcji, zadań i obowiązków z przekonaniem, że twoje naturalne predyspozycje oraz otrzymane charyzmaty wszystko uniosą. I nie mylili się. Ktoś tak cię scharakteryzował: „W pracy wręcz pedantyczny, dokładny”. Dopowiedziałbym: nade wszystko dyspozycyjny wobec Kościoła i biskupów, starający się wszystkie obowiązki wypełniać rzetelnie. Spisywałeś się dosłownie i w przenośni bardzo dobrze, nawet w dekadach poprzedzających „inwazję” komputerów – charakteryzował zmarłego metropolita.
Abp Wiktor Skworc przypomniał, że ostatnie lata ks. Józef Pawliczek spędził na Ukrainie, gdzie angażował się w tworzenie struktur tamtejszego Kościoła. – Pewnie nie pamiętał tego, co w dniu srebrnego jubileuszu kapłaństwa, 6 czerwca 1990 r., w kurialnej kaplicy, głosząc homilię, powiedział o nim ówczesny biskup pomocniczy Janusz Zimniak. Stwierdził, że ks. Józef „nie jest zafascynowany Zachodem. Woli Wschód, a więc wszystko, co na wschód od Katowic, na wschodzie Polski, a nawet to, co za wschodnią granicą Polski” – mówił metropolita. – Stał się człowiekiem pełnego zaufania arcybiskupa i duchownym do specjalnych poruczeń, a aby je dobrze spełniać, uczył się spraw i skali problemów Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie oraz historii i języka ukraińskiego – dodał.
Miało być rutynowo
„Przybywając do Lwowa, Ksiądz Infułat wniósł długoletnie doświadczenie pracy kurialnej, co dla naszego odradzającego się Kościoła okazało się wielkim umocnieniem. Pracą i fachową radą uczył młodą kadrę naszej kurii rzetelności, odpowiedzialności, poświęcenia, szacunku i posłuszeństwa. Był dla nas mędrcem i starcem, zawsze otwartym do współpracy i pomocy, lubianym przez wszystkich, również za taktowne poczucie humoru. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Wszyscy dobrze znamy jego powiedzenie: Zróbmy, co mamy zrobić, i róbmy dalej. Te słowa okazały się prawdą. Swoją posługę pełnił do końca swojego życia, nie myśląc o emeryturze, ale o tym w czym może jeszcze pomóc” – napisał w przesłanych kondolencjach abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski.
Kondolencje przesłali również: abp Józef Kupny czy sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski. Na Mszy obecni byli krewni zmarłego ks. Józefa Pawliczka.
Kapłan przyjechał do Polski w połowie marca na rutynowe badania. W planach miał również szczepienie przeciwko COVID-19. Niestety, zachorował przed przyjęciem pierwszej dawki. „To miały być tylko rutynowe badania. Stało się jednak inaczej. Pan Bóg dał mu łaskę, że umarł w swoim Domu, w swojej Ojczyźnie, żegnając się ze swoją Rodziną. Zmarł w Wielki Czwartek, Dzień ustanowienia Kapłaństwa i Eucharystii. Czyż może być dla kapłana lepszy dzień przejścia do Domu Ojca? Umarł w Roku Świętego Józefa, którego imię nosił od urodzenia i do którego modlił się o dobrą śmierć” – zauważył abp. M. Mokrzycki