Zakażenie dominującą obecnie w Polsce brytyjską mutacją koronawirusa przebiega podstępnie, inaczej niż wcześniejszym wariantem SARS-CoV-2.
Neurolog dr Agata Rauszer-Szopa, pracująca od ponad roku na oddziale covidowym zauważyła, że pacjenci z wariantem brytyjskim na ogół nie tracą węchu ani smaku, nie cierpią na duszności, mimo niskiej saturacji, czyli nasycenia krwi tlenem. Utrzymuje się u nich wysoka gorączka i boli ich głowa. Dopiero około dziewiątego czy dziesiątego dnia następuje załamanie i często dopiero wtedy zgłaszają się do lekarza. Co ciekawe, od 11. doby po wystąpieniu objawów choroby pacjenci już nie zarażają, ale wtedy właśnie dochodzi do pogorszenia stanu ich zdrowia. Wartości saturacji, które wcześniej mieściły się w granicach 85-95 proc., nagle spadają nawet poniżej 75 proc. Na przełomie drugiego i trzeciego tygodnia pacjenci są przyjmowani do szpitala. Mają już ciężkie zapalenie płuc i często nie obejdzie się w ich przypadku bez mechanicznej wentylacji.
- Nie lekceważmy objawów choroby, również w święta, bo potem do zdrowia możemy nie wrócić. Gdy wystąpią niepokojące symptomy, natychmiast zwracajmy się o pomoc lekarską, by po okresie świątecznym uniknąć drastycznego wzrostu hospitalizacji – radzi rzecznik prasowy Ministra Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Dobra wiadomość jest taka, że dostępne u nas szczepionki działają skutecznie na brytyjski wariant koronawirusa.